22 grudnia 2014

Przekształcenie formy sukienki - model 105, Burda 10/2014

Jak wiecie w ostatnim czasie szyję głównie z dzianiny, najczęściej dresowej. Jako, że lubię klasykę i prostotę długo szukałam modelu sukienki prostej, dopasowanej, bez żadnych zaszewek - totalnie podstawowej formy, która nie popsuje ewentualnego wzoru. Jedną z sukienek zobaczyliście dziś na facebooku, drugiej jeszcze nie pokazałam. Przed świętami, zamiast pójść na zakupy szyję na potęgę, chcę czuć się wyjątkowo, ale też wygodnie. Mam w głowie pomysły, które czekają na realizację. A póki co chcę Wam pokazać, jak do tej idealnej formy sukienki doszłam.

Jedyną taką prawie-prostą sukienką, jakiej szukałam była sukienka z Burdy 10/2014, model 105. Model podoba mi się bardzo, ale dzianina, z której szyłam pierwszą sukienkę była na tyle sztywna, że woda zupełnie tu nie pasowała. Zastanawiałam się, jak tu formę przekształcić, żeby się jej pozbyć - i tu bardzo pomogła mi Ania-Czeremcha, a dziś pokazuję Wam ten sposób.


Na potrzeby przemodelowania odrysowałam sobie formy przodu i tyłu (części 21 i 22) jedynie do wysokości talii, kopiując wszystkie oznaczenia - na zdjęciu wyżej nie widać linii ramienia, bo jej wcześniej nie zauważyłam ;) odszycie przodu, mimo że odrysowałam, nie było mi potrzebne. Użyłam białego papieru do pieczenia bo jest najbardziej przeźroczysty.
1) Najpierw nałożyłam formę przodu na formę tyłu, stykając je z sobą w punkcie 2 (czerwony punkt) oraz na środkach przodu/tyłu (fioletowa linia). Tu już widać linię ramienia - linia zielona.


2) Kolejnym krokiem jest odrysowanie na formie przodu linii ramienia, podkroju szyi oraz linii prostopadłej do środka przodu/tyłu - na zdjęciu poniżej linie przerywane. Linia prostopadła do środka przodu/tyłu to szerokość tyłu i jednocześnie szerokość przodu.


3) Pomocniczo odrysowałam sobie fragment podkroju przedniej pachy - jak na zdjęciu niżej.


4) Czerwona linia narysowana prostopadła do poziomej linii przerywanej pomaga nam oznaczyć szerokość przodu.


5) Teraz pod formę przodu podkładam sobie pomocniczo narysowany podkrój pachy przodu stykając obie formy w punkcie 2 (zielona kropka) i w punkcie oznaczonym kropką czerwoną.


6) Kopiuję linie z pomocniczej formy i przedłużam linię dekoltu do linii środka przodu sięgając około 5 cm poniżej najniższej linii przerywanej  - na zdjęciu poniżej linie ciągłe (linie przerywane to stare linie ;)). Jeżeli chcecie uszyć bluzkę/sukienkę z zakładanymi ramionami, dokładnie tak jak w oryginale z Burdy, to na tyn nasze przekształcanie kończy się - macie gotową formę bez dekoltu-wody.


7) Jeśli natomiast chcecie, tak jak ja, szyć sukienkę zupełnie podstawową, z moim ulubionym dekoltem-łódką, należy poprowadzić linię równoległą do linii ramienia (na zdjęciu niżej linii przerywanej), około 2 cm poniżej tej linii, o długości około 4,5 cm. Dekolt prowadzimy około 1 cm wyżej niż poprzednio.


8) Na formie tyłu rysujemy linię (czerwona linia) około 1 cm poniżej linii ramienia - linii zielonej. Jest to nowa linia ramienia. W odległości około 4,5 cm od pokroju pachy zaczynamy kreślić dekolt tyłu, około 2 cm poniżej oryginalnego dekoltu.


W taki oto sposób z sukienki z dekoltem-wodą otrzymujemy dopasowaną sukienkę podstawową, idealną do szycia z rozciągliwych dzianin, o wzorach, które przy użyciu zbyt dużej liczby szwów i zaszewek, mogą wyglądać nieciekawie.

Pierwszą sukienkę na podstawie tej formy szyłam w rozmiarze 34 mimo, że według rozmiarówki Burdy powinnam wybrać 36, no i okazała się za mała, zwłaszcza widoczne jest to w okolicach ramion, które się ciągną. Radzę Wam więc wybranie rozmiaru zgodnie z tabelą Burdy.

Niedługo mam nadzieję pokazać, co wyszło z powyższej formy :)

4 grudnia 2014

Pepitka vol. 1

Od jakiegoś czasu zajęć popołudniowych mam coraz więcej i niestety raczej nie szyciowych. Wracam do domu bardzo różnie, najczęściej koło 20, wtedy dopiero jem coś sensownego i mam ochotę już tylko położyć się do łóżka. Dlatego cisza - na blogu, na fejsiku, u Was... Mimo wszystko lubię swoje życie takie, jakim jest :) to tak optymistyczny akcent na dziś.


Nad spódnicą nie ma co się dużo rozpisywać - z dresówki pętelki w pepitkę, z tego samego wykroju co TA i TA, standardowo metalowy zamek (innego na stanie nie miałam), a zamiast paska odszycie, które sama sobie skombinowałam (jeśli mi się uda, będzie mini-tutek). Dresówka jest świetna - odpowiednia grubość, elastyczność, szyje się świetnie. Niestety kupując ją nie zwróciłam uwagi na wielkość pepitki i mimo miłości mojej do pepitki ta jak dla mnie niestety jest za mała, co powoduje, że w oczach się dwoi i troi i patrzeć zbyt długo na nią nie można. Taka mała sprawdza się chyba jedynie w małych rzeczach. Uszyłam z niej też sukienkę, ale ze względu na wzór nie mogę się przekonać...




Pozdrawiam Was z ciepłego łóżeczka :)

10 listopada 2014

Trochę sennie i trochę o stopce do ściegu overlockowego

Choć jeszcze jest dość wcześnie, to zabiorę Was  na wycieczkę do krainy snu :) A to wszystko dzięki piżamce, którą sobie zafundowałam :)
Możecie mi wierzyć albo nie, ale w swoim dwudziestoparoletnim życiu nie miałam normalnej piżamy - zawsze spałam w koszulkach, albo w losowo wybranych/kupionych spodenkach i t-shirtach. Wszystko dlatego, że ceny takich piżamek odstraszają mnie skutecznie - 50 zł i więcej za dwa kawałki materiału w postaci szortów i koszulki z wątpliwej jakości materiałów.


Dlatego, kiedy robiłam zamówienie na dresówkę w pewnej grupie na Facebooku, postanowiłam kupić sobie materiał na piżamkę. Chciałam długie portki, bo w końcu chłodniej już jest, ale okazało się, że tej upatrzonej dzianiny jest reszta - 0,5 mb. Zmieniłam więc plany i postanowiłam uszyć szorty. Z resztek dzianiny wycięłam serce, które podkleiłam fizeliną i naszyłam na koszulkę-bokserkę, która kiedyś ucierpiała nieco przy farbowaniu włosów i do pokazywania się publicznie nie nadaje się zupełnie.






Metkę naszyłam tylko dlatego, żeby przy zakładaniu spodenek nie mylić stron - przód/tył :)

Jeśli kiedyś próbowaliście naszywać aplikacje, to wiecie, że stopka uniwersalna średnio sobie z tą operacją radzi. Najlepsza byłaby specjalna stopka do ściegu satynowego, która w miejscu, gdzie ma się znaleźć ścieg posiada wgłębienie, dzięki któremu stopka nie zatrzymuje się na zgrubieniach. Ale co, jeśli takiej stopki się nie ma? Najpierw próbowałam użyć stopki z rolkami, o której pisałam już TU, a której nie polecam, bo u mnie nie sprawdziło się żadne jej zastosowanie. Wtedy wpadłam na pomysł wykorzystania stopki do ściegu overlockowego (TU i TU). Ja jestem z efektu bardzo zadowolona! Ścieg wyszedł równiutki, bez zgrubień, bez ściągania i zwijania. Ja tę stopkę pokochałam jeszcze bardziej :)


Podsumowanie:
Mój rozmiar: wg rozmiarówki Burdy - 36
Model: 114b z Burdy 3/2012
Rozmiar skrojony: 34 (model bardzo luźny, nieco odstają na pupie, ale to w końcu jest piżama)
Materiał: Dzianina bawełniana, 165g/m2 (cienka)
Ilość materiału: 0,5 mb, ale spokojnie wystarczyłoby mi 40 cm
Wykorzystane maszyny i akcesoria: Domowa maszyna do szycia, overlock, nożyczki krawieckie, nici w kolorze tkaniny, podwójna igła do dzianin, gumka o szerokości 2,5 cm, szpilki, igła do szycia ręcznego.

Ekonomia szycia:
Za 0,5 mb dzianiny zapłaciłam 12 zł, gumkę miałam w zapasach, koszulkę i fizelinę do usztywnienia aplikacji również. Czyli piżama kosztowała mnie 12 zł plus trochę prądu i nieco czasu. Opłaca się? Opłaca :) Gdyby tak znaleźć podobną dzianinę w lumpku, to opłacałoby się jeszcze bardziej :)

26 października 2014

Moja pierwsza dres dress :)

Jak większość z szyjących, i ja zakochałam się w dresie :) Mnogość dostępnych typów, kolorów i wzorów dresówki, sprawia, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Na dodatek (i na szczęście) najczęściej jest bawełniana, a to ogromny plus, bo nie ma to jak naturalna tkanina. Na overlocku szyje się ją bajecznie, choć i na stębnówce poradzić można sobie równie dobrze. Jeśli jest z dodatkiem elastanu, to o wszywaniu zamka nie musimy pamiętać.

Jeśli ostatnio kupuję materiały, to w większości jest to dresówka. Ta, którą widzicie w tym poście kupowana była z przeznaczeniem na wygodne portki na spacer bądź do śmigania po domu.


Ostatecznie jednak stwierdziłam, że na spodnie jej szkoda i poza nimi miałam kilka koncepcji. Dresówki kupiłam 2mb, z części uszyłam spodenki dla Matysa, a część została na czas, kiedy wpadnę na pomysł wart wykonania, co by dzianiny nie zmarnować. No i wpadłam :)
Zamarzyła mi się luźna sukienka, z gumką w pasie, z długim rękawem, który zawsze można podwinąć (rękawa 3/4 nie ściągnę do nadgarstka, kiedy będzie mi zimno;) ). Wykroju szukałam długo - mogłam pokombinować z własnym wykrojem, ale za bardzo bałam się, że coś sknocę i wszystko pójdzie do kosza. W końcu padło na wykrój z Burdy 12/2013, model 121, ale że dresówki miałam ograniczoną ilość, z tego modelu wzięłam tylko górę, natomiast dół szyłam z prostokątów.

Nie obyło się bez kombinacji, zmian i problemów
Po pierwsze - z okrągłego dekoltu zrobiłam łódkę - okrągłych nie lubię, ale to można już zauważyć przeglądając mojego bloga. Po drugie - zależało mi na dopasowanych rękawach. Zmierzyłam obwód rękawa w bluzce, która mi odpowiada i do tego obwodu dopasowałam rękaw z wykroju. Po trzecie - nie chciałam zbyt wyciętych pach. Jak wiadomo, w Burdzie czasami pojawiają się wykroje, których pachy wycięte są do tego stopnia, że inni mogą podziwiać naszą bieliznę. Znów w ruch poszła więc ta sama bluzka, w której wymierzyłam (trochę na oko) długość podkroju pach, zarówno w przedniej, jak i tylnej części. Zmniejszyłam minimalnie (bo o około 1 cm) podkrój pachy na części tyłu. Dopasować trzeba było też główkę rękawa, żeby się wszystko zgadzało. Po czwarte - zszywając części tyłu, przy szyi zrobiłam zapas większy o około 1 cm z każdej strony, żeby dekolt z tyłu nie odstawał.
Dresówki miałam ograniczoną ilość, więc na dół modelu mi nie starczyło. Przednią część skroiłam z prostokąta o szerokości odpowiadającej szerokości sukienki w talii (z wykroju), natomiast tylną część skroiłam nieco węższą, bo na tyle pozwalał materiał, a właściwie jego resztka. Przypięłam górną i dolną część szpilkami, dopasowując brzegi i środek, no i zszyłam lekko naciągając węższą dolną część. W wykombinowany tunel wciągnęłam gumkę, rękawy i dół sukienki podłożyłam podwójną igłą.
Całość uszyłabym w jedno popołudnie (i kawałek nocy), gdyby nie to, że przy podkładaniu pierwszego rękawa złamała mi się igła. Następnego dnia pobiegłam do pasmanterii po drugą, bo przecież koniecznie chciałam sukienkę do pracy założyć. Igłę dostałam niestety tylko uniwersalną - gubiła ścieg dosłownie co kawałek, więc umęczyłam się strasznie (widać zresztą, jak brzydko wyszedł szew na rękawie). Po tych przygodach z wykończeniem dekoltu poszłam na łatwiznę. Teraz przed kolejnym szyciem z dzianin zakupić muszę specjalne igły, żeby takich sytuacji uniknąć.

Sukienka nada się na jesień i wiosnę, a w mroźne dni na górę narzucić można żakiet lub ramoneskę, na nogi legginsy i też z powodzeniem nosić, w różnych zresztą kombinacjach :)












Ekonomia szycia
Dzianina kosztowała mnie jakieś 58zł za 2mb, do tego dołożyłam szeroką gumę, która dostałam od cioci, i cienką na 1cm gumkę (to jakieś grosze), no i ostatecznie mam za tą kwotę spodenki dresowe dla Mateusza i sukienkę dla siebie. Za obie takie rzeczy w sieciówce zapłaciłabym o wiele więcej. Opłaca się więc, a i satysfakcja z uszytych ciuchów ogromna.

Podsumowanie:
Mój rozmiar: wg rozmiarówki Burdy - 36
Model: 121 z Burdy 12/2013
Rozmiar skrojony: 34 (leży idealnie)
Materiał: Dresówka pętelka, 290g (nie jest bardzo gruba, za to dość ciężka)
Ilość materiału: 1,3mb minus zużyty kawałek na kieszenie do spodenek
Wykorzystane maszyny i akcesoria: Domowa maszyna do szycia, overlock, nożyczki krawieckie, nici w kolorze tkaniny, podwójna igła, gumka o szerokości 1cm, szpilki.

Zastanawiam się, czy dołu lekko nie zwęzić robiąc takiego jakby tulipana. Co sądzicie?

22 października 2014

Chabrowy ołówek

Nie da się nie zauważyć, że niebieski jest moim ulubionym kolorze i to w każdym odcieniu :) Taka jest też czwarta spódnica z wcześniej zapowiadanych. Poprzednie znajdziecie TU, TU, TU i TU :)


Chabrowa spódnica powstała już dawno. Uszyłam ją z 70 cm bieżących satyny bawełnianej, korzystając z bardzo często pojawiającego się w Burdzie wykroju spódnicy ołówkowej (z jakiego modelu tym razem korzystałam - nie pamiętam, ale to ten sam, którego użyłam przy szyciu małej czarnej). Chabrowa powstała jeszcze przed czarną, a wybrany rozmiar okazał się o wiele za duży. Zmniejszałam jak się dało, ale spruć i szyć od nowa nie mogłam, bo choćby na zaszewkach zostały ślady igły. Problemy miałam też z rozporkiem, który nie układał się tak, jak chciałam. Zamek z kolei kupiłam zbyt długi i niezbyt dobrze to wygląda.Ostatecznie spódnicę skończyłam, kolor ubóstwiam, błyszczenie satyny już trochę mniej, to jak leży też nie bardzo, więc póki co spódnica leży w szafie i czeka aż się nad nią zlituję i założę choć raz.








W kolejce jeszcze czeka sukienka :) Stay tuned ;)

20 października 2014

Noszę sobie małą czarną

Dziś udało mi się namówić eM-a mojego na małą sesyjkę. Wyszło z niej zdjęć na trzy posty - w końcu z zapasem :)


W każdym razie macie okazję zobaczyć jak mała czarna z poprzedniego postu prezentuje się na mnie. Muszę koniecznie uzupełnić zapasy luźnych koszul z długim rękawem, choć na takie jak ta na zdjęciu wystarczy narzucić żakiet i można jesienią i zimą śmigać jak ta lala :)



Patrzę sobie na te zdjęcia i myślę, że chciałabym bardzo mieć taki kolor włosów jak na zdjęciach :) W rzeczywistości kolor jest sporo ciemniejszy...

Dobrej nocki Wam życzę!

10 października 2014

Mała czarna

Nie sukienka, a spódnica.


Z czarnej poliestrowej dzianiny z elastanem, bardzo przyjemnej w dotyku i noszeniu, oraz czarnej elastycznej eko-skórki. W większości uszyta na overlocku - żadnego zamka, żadnego rozporka. Dzięki elastyczności obu materiałów mogłam sobie na to pozwolić. Zaszewki zrobiłam, żeby lepiej się układała i nie podkreślała tak perfidnie tylnych krągłości ;) Dół podłożony podwójną igłą. W szyciu ekspres, o ile nie zaliczy się żadnej wpadki :) Ja zaliczyłam, a jakże. Pasek skóry złożyłam na pół, zszyłam dwa krótsze boki i chciałam po prostu przyszyć do dołu spódnicy. Chciałam zrobić to posługując się ściegiem elastycznym (prostym potrójnym) mojej stębnówki, ale skóra paskudnie lepiła się do stopki, a to z kolei zepsuło całą robotę. Jak wiadomo ściegu takiego nie da się spruć, więc odcięłam pasek od spódnicy i spróbowałam na overze. Nie dość, że szew paska zamiast trafić na środku tyłu trafił na boku. Byłoby dobrze gdyby nie to, że oba przesunęły się o jakieś 2 cm od siebie. Chciałam tak już zostawić, ale drażnił mnie ten widok, więc powtórzyłam operację z obcinaniem. Koniec końców spódnicę mam, ale nie wiem, jakie bluzki do niej nosić ;)





Póki co zdjęć na mnie nie będzie, chyba że wróci mi wena do pozowania a i fotograf będzie bardziej chętny ;)

Miałam problem z bloggerem, który "psuł" moje zdjęcia. Dzięki Wam, Joule i Jakatya, wszystko dzieje się jak należy. Dzięki za podpowiedź!

Udanego piątkowego wieczoru!

17 września 2014

Kopiowanie wykroju

Temat tak oklepany, że pewnie niewiele tym postem wniosę, ale mimo wszystko chciałam się z Wami podzielić tym, co ułatwia mi przygotowanie formy.


Jak widzicie na zdjęciu, w kopiowaniu wykroju pomaga mi najzwyklejszy w świecie papier do pieczenia - ten, który widzicie kupić można w Lidlu, płacąc za arkusz 28cm x 20m (!) około 6 zł, według mnie cena jest bardzo atrakcyjna, standardowo papier do pieczenia można kupić w rolkach po 8m, więc tego Lidlowego jest o wiele więcej. Poza tym, to co dla mnie jest najważniejsze, papier jest biały, wszelkie oznaczenia na arkuszach z wykrojami są świetnie widoczne, nie to co na papierze brązowym. Druga niezbędna rzecz to ołówek automatyczny. Długopisem po papierze do pieczenia nie popiszemy, flamaster jest mało precyzyjny. Automatyczny ołówek ma tę przewagę nad zwykłym, że nie trzeba go ostrzyć, a uwierzcie mi, przy takim odrysowywaniu bardzo często trzeba by było to robić.
Kolejna rzecz, to nożyczki :) oczywista sprawa raczej, bo bez nich formy nie wytniemy :) Pamiętam, żeby nigdy nie wycinać wykroju nożyczkami krawieckimi - dbam o to, żeby nie stępiły się zbyt szybko.
Ostatnia rzecz, która pomaga, ale nie jest niezbędna, to kolorowy zakreślacz. Kiedy gąszcz linii na arkuszu jest zbyt zawiły, można pomóc sobie malując po liniach właśnie flamastrem (pomysł podrzuciła mi Ania z Pracowni Stroju).
Papier podczas odrysowywania przytrzymuję czymkolwiek - kubkiem, telefonem, co tylko jest cięższego pod ręką, rozglądam się jednak za jakimiś ciężarkami.

Temat niezbyt skomplikowany, wyczerpany pewnie przez wiele innych szyjących. To, co ja cenię najbardziej, to właśnie lidlowy papier i automatyczny ołówek.

A Wy z czego korzystacie przy kopiowaniu wykroju? Macie jakieś namiary na ciężarki do przytrzymywania papieru? Za informację będę wdzięczna :)

Ps. Żeby nie było - wróciłam do szycia :)