11 listopada 2012

Granatowa sukienka papaverowa nie na żywywm manekinie ;)

Kolejna sukienka dołączyła do mojej skromnej kolekcji. Dzięki temu, że zaczęłam szyć mam nadzieję zyskać ich jeszcze więcej :)

Kolejna niestety bez podszewki, bo najzwyczajniej w świecie nie zaopatrzyłam się w takową... Przed chwilą wpadłam jednak na genialny pomysł - jak już kilka rzeczy mi się uzbiera, to zamówię hurtową ilość w internecie :) mało profesjonalne jest doszywanie podszewki, wiem, ale ja profesjonalistka nie jestem, chociaż dążyć do tego będę, obiecuję :)

Sukienkę uszyłam z wykroju papavero, ma dodatkowy szew na środku przodu, bo w taki też sposób szyta była spódnica, z której sukienka powstała, więc wyjścia nie miałam, a straaaasznie podoba mi się materiał i jego wzór. Przypomnę, jak tkanina wygląda - jest to druga od góry ze zdjęcia poniżej (mocne zbliżenie):


Jedno zdjęcie udało mi się zrobić w trakcie krojenia:


No i skończona (znów częściowo, bo bez podszewki) sukienka na wieszaczku:


Zakładki wyszły ciut nierówno. Jak widać na zdjęciu wykończenia przy zamku nie dopracowałam - przyznam, że z lenistwa ;) ale jestem pewna, że kłuć w oczy będzie i w końcu spruję i poprawię, może przed a może przy wszywaniu podszewki. Krój sukienki, a dokładniej zakładki z przodu musiałam oczywiście modyfikować, bo nienawidzę niedopasowanych ubrań - chociaż takie są teraz modne, ale ja chyba bardziej klasyczny styl mam... Sporo też wszyłam z tyłu, dlatego zakładki są ciut za blisko siebie, ale tu znów moje lenistwo wzięło gorę - zamiast pruć, wolałam wziąć większy zakład...

Ach, i jeszcze jedna bolączka - dekolt z przodu, który odstaje. Najlepszym myślę rozwiązaniem byłoby spruć i głębiej wszyć na środku przodu, ale to znów ogrom pracy, głównie prucia... Dochodzę do wniosku, że najlepiej byłoby może szpilkować i przymierzać zanim się zszyje ;) wtedy jest jeszcze jakieś pole manewru, ale przecież tak się na szyciu skupiłam, że o tym nie pomyślałam... Ech.. szczyt nieprofesjonalizmu...

Zdjęcia na żywym manekinie, czyli na mnie dopiero jak fotograf się "odgniewa"... Albo jak złapię trochę lepsze światło i zadziała samowyzwalacz...

Na więcej szczegółów nie mam siły... Wybaczcie...

4 komentarze:

  1. pruj i szyj, będzie dobrze:) ja miałam problem z mierzeniem i dopasowywaniem i kupiłam manekina, mi to pomaga. tylko musiałam się trochę do niego przyzwyczaić, na początku wchodząc do pokoju miewałam chwile zawahania czy ktoś już tu jest czy to manekin;p

    sukienka ma tak piękne kolory i wzór że i tak się obroni, czekam z niecierpliwością na końcowy efekt!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sukienka wyszła ładnie, ja tam nie widzę tych niedociągnięć, które tak wnikliwie opisałaś:) Na Tobie na pewno pięknie wygląda. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta tkanina z całej kupki podobała mi się najbardziej :) Ja bym jednak mimo wszystko spruła (choć dostaje sama białej gorączki jak mi coś nie wyjdzie i muszę pruć). Choć na wieszaku nie widać niedociągnieć, w noszeniu mogą później denerwować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem zachwycona Twoją sukienką, odkąd zobaczyłam ją na stronie Papavero. Jest prześliczna!

    OdpowiedzUsuń

Każdy, nawet bardzo króciutki komentarz, bardzo mnie ucieszy :-)