Pierwsze, czym chciałabym się podzielić (przy okazji wysłuchać może Waszych rad), to to, co mam w planach na najbliższe dni. Przez względy naukowe (początki mojego w szyciowym światku istnienia) i finansowe niestety też - szyć będę z tego, co mam, albo z tego, co uda się zdobyć np. od mamy albo od szanownej Szwagierki (jeśli to czyta - pozdrawiam :)), albo z ciuchlandu.
Może zdjęcia najpierw (wybaczcie jakość):
Zaczynając od pierwszego zdjęcia - od góry:
- zielony polar - to z niego częściowo postały już żabole na skarpetki młodego, szaleńczo przystojnego kawalera Tomasza, w którego zdjęciu otrzymanym dziś od dumnej Mamusi zakochałam się jak szalona :) co do żaboli - troszkę o nich później;
- łososiowa/morelowa (jak kto woli) staaaara zasłonka, którą już znacie, bo uszyłam z niej tę oto spódnicę - bardzo sztuczna tkanina, lejąca, może nadać się na zwiewną bluzeczkę, trochę nie na tę porę roku. Nie zdecydowałam się jeszcze jaką, kilka opcji z Burdy i papavero chodzi po mojej głowie;
- biała prześcieradłowo-pościelowa tkanina (bawełna jak sądzę, dość sztywna), z której uszyłam burdową bluzkę z baskinką - mam jej duuużo więcej niż na zdjęciu. Na pewno porwę się na bluzkę dla wysokich babeczek z papavero, bo baaardzo przypadła mi do gustu. Może dorzucę krótki rękawek;
- Mateuszowe dżinsy z dziurą :) - miały być na spódnicę bandażową od Kasialeńki, ale to jeszcze do przemyślenia;
- Moja spódnica dżinsowa wiekowa - rzadko ją nosiłam, bo długość nie ta, a skracać się bałam - teraz bać się nie będę :)
- Moja spódnica, elegancka, do kolana, z delikatnymi błyszczącymi drobinkami, z długimi bocznymi rozporkami, ale niestety dla mnie już duuuużo za szczupła. Szyła mi ją kiedyś znajoma moich rodziców. Chciałabym do czegoś ją wykorzystać, bo podoba mi się fakturka tkaniny.
- Moja sukienka biało-czerwona w kwiaty, bez ramiączek, do kolana, cienka bawełna, kupiona daaaawno temu w Orsay. Zrobiła się za szczupła (magia chyba jakaś ;)) chciałam uszyć z niej burdową bluzkę z baskinką, ale za mało będzie materiału... Innych pomysłów brak. Pomożecie?
- Spódnica mojej mamy - to chyba pepitka, ale baaardzo drobna. Spódnica jest na tyle długa, że wystarczy na tę sukienkę, jak sądzę :) swoją drogą ta spódnica też była szyta przez kogoś - nie pamiętam kogo. Z tego samego materiału ja dostałam spódniczkę, ale gdzie ją mam - zaczęłam się właśnie zastanawiać...
- Spódnica z ciuchlandu, którą już kiedyś pokazywałam. Planuję z niej... spódnicę - jakże to odkrywcze ;) jeszcze nie wiem jaką, macie propozycje?
- Ostatnia rzecz - spodnie w kratę. Ciut za duże, bardzo szerokie - planuję zwężenie i skrócenie do krótkich spodenek z mankietem..
No dobra, a teraz na szybko - żeby Was pisaniem moim nie zanudzić - żabol do Tomusiowych skarpetek :) Bardziej przypominający Kermita ;)
Na tym zdjęciu wysztya/wyhaftowana (o ile haftem można to nazwać) jest jego mordka. Więcej może jutro, jak już skończę :)
Uwierzycie, pisanie posta zajęło mi niemal godzinę! Kto by pomyślał....
Dobrej nocki!
Na mnie też czeka taka sterta materiałów, ale weny ciągle brak...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Ciebie powstaną wspaniałe rzeczy i będziesz się nimi chwalić tu na blogu :)
Monia! Żabol rewelacyjny! Już się nie mogę doczekać kiedy mój Tomuś go zobaczy :)
OdpowiedzUsuńnie wiem co jest ale już trzeci raz dodałam twojego bloga do obserwowanych. poprzednio ciągle wywalało i nie miałam go na bieżąco (żałuję), mam nadzieję że już będzie ok:) żaba taka rozkoszna że się od razu uśmiechnęłam, fajnie być dzieckiem:) ten pepitkowy materiał jest boski!
OdpowiedzUsuńEch.. złośliwość rzeczy martwych chyba... Miło, że w końcu się udało :)
UsuńZa żabkę dziękuję, mimo, że ja osobiście nie jestem zadowolona, ale mam nadzieję, że Małemu się spodoba :)
Co do pepitkowego - ja też uważam, że jest nieziemski :)