Wracam z wyrzutami sumienia, że tak długo na bloga nie zaglądałam, waszych poczynań nie śledziłam i w ogóle jakoś tak to szycie zaniedbałam... Już wcześniej częstotliwość mojego pojawiania się tu pozostawiała wiele do życzenia, ale tym razem to chyba przesadziłam. Odkąd pojawił się mój ostatni post - szyłam rzadko, żeby nie powiedzieć w ogóle. Myślę, że poczułam wakacje mimo, że od jakiegoś czasu przecież wakacji nie mam, co najwyżej urlop :) ostatni miesiąc był dla mnie szczególnie szalony, wiecznie w biegu - dłuższy pobyt rodziny, wyjazdy weekendowe, potem nieplanowany wyjazd urlopowy, po powrocie wizyty znajomych, przyjaciół i tak naprawdę dopiero dzisiejsze popołudnie należy do takich spokojnych, wyciszających, kiedy mogę zasiąść przed laptopem, poświęcić więcej czasu na podglądaniu Was, szczególnie szyjących. W trakcie mojej nieobecności udało mi się jedynie wykroić spódnicę, pozszywać, po czym zostawić ją, bo okazało się, że tkanina jest zbyt prześwitująca, a ja przecież nie mam odpowiedniej podszewki. Jakiś czas temu skroiłam też spodenki, z pierwszej lepszej tkaniny, co by model próbny uszyć. Skończyłam je dopiero dziś, ale zdjęć nie pokażę, bo mi baterie do aparatu gdzieś przepadły po ostatniej 18stce (tak - bawiłam się ostatnio na tego typu imprezie, przy muzyce disco polo ;)). Wracając do spodenek - model 105 z Burdy 7/2013.
Rysunek pochodzi ze strony www.burda.pl |
Model od razu wpadł mi w oko, bo po ostatnich upałach i moim urlopie dość aktywnie spędzonym zaczęłam doceniać swobodny styl, a te spodenki właśnie takie są - wygodne, dość luźne, nie uciskają tam, gdzie nie trzeba i przez marszczenia z przodu wyglądają dość ciekawie. O ile za każdym poprzednim razem z ostrożności kroiłam modele o jeden rozmiar większe, o tyle tym razem wymierzyłam siebie dokładnie i skroiłam dokładnie taki rozmiar, jak trzeba.
Wnioski po uszyciu spodenek?
- niestety i w tym przypadku rozmiary są zawyżone, bo spodenki baaardzo mi z tyłu odstają;
- pierwszy wszyty rozporek nie wyszedł najgorzej, jednakże nad dokładnością jego szycia muszę zdecydowanie popracować;
- szyjąc model właściwy powinnam tak pokombinować z wykrojem, żeby spodenki na pupie były ciut dłuższe, bo schylając się choćby nieznacznie ukażę całemu światu swoje tyły ;)
- moja maszyna, ku mojemu niezadowoleniu, guziki przyszywa bardzo niestarannie, więc będę musiała pomęczyć się wszywając je ręcznie;
- kiedy uda mi się wprowadzić w życie poprzednie trzy punkty, to będą to moje ulubione spodenki - pewnie w następnym roku dopiero, bo tegoroczne lato długo pewnie nie potrwa...
- mimo wszystko burdowe opisy sposobu szycia są dla mnie dość zrozumiałe :)
Spacerowaliśmy w przepięknych sceneriach Skalnego Miasta w Czechach...
Zwiedziliśmy największy na Dolnym Śląsku Zamek Książ...
Spacerowaliśmy po uliczkach stolicy Czech - Pragi...
Zobaczyliśmy też wiele innych ciekawych miejsc. Całą czwórką wycieczkową stwierdzamy, że wiele jest w Polsce pięknych miejsc, które warto odwiedzić... Dla nas mieszkających na nizinach, nawet niewysokie Sudety robią wrażenie. Poza tym Dolny Śląsk ma wiele ciekawych miejsc, zarówno przyrodniczo, jak i historycznie. Niedoceniane często Czechy również kryją w sobie malownicze scenerie. Po tym wyjeździe zaostrzył nam się apetyt na zwiedzanie Polski i sąsiednich nam krajów. Oby do następnego wyjazdu!
A teraz do maszyny odmaszerować! To do mnie :-)
Pozdrawiam,
Monika
Zastanawiałam się ostatnio nad tymi spodenkami, jestem ciekawa jak Ci wyszły :) Też ostatnio miałam problem z odstającymi w tyle szortami, udało mi się zniwelować ten defekt poprzez odprucie paska i zszycie go z tyłu w taki trójkącik. Fakt, że powstał 'dziubek' (post z lipca), ale wygodnie się noszą i tyłka nie widać :) Ale jeżeli mówisz, że 'baaardzo' Tobie odstają to nie wiem czy taki sposób coś pomoże.
OdpowiedzUsuńMoże uda mi się zrobić jakieś zdjęcie jutro, wtedy pokażę przynajmniej przód :)
OdpowiedzUsuńTwoje spodenki widziałam, dziubek też - i taką mam fantazję, żeby może ten dziubek lekko pogłębić, co by nadać spodenkom niebanalnego wyglądu? ;) Ale tak, żeby jednak za dużo się nie odsłaniało :)
Z drugiej strony myślę sobie, żeby zwęzić pasek, a przed jego przyszyciem zaprasować "na okrągło", może wtedy będzie leżeć lepiej. No i właściwie zamiast kroić mniejszy model, ten mogę zwęzić na tylnym szwie... :)
Dzięki za pouczający komentarz :)
no własnie! co to za zaniedbywanie czytelników? ;) żeby mi to było przedostatni raz ;) pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPrzysięgam! Przedostatni! :)
OdpowiedzUsuńMiło czytać takie komentarze :*
A myślałam o tobie ostatnio - że Cię nie ma :-) Ja jednak nieobecności się nie dziwię i usprawiedliwiam wszystkich, którzy pojawiają się na blogach mało, bo tak piękne lato w Polsce należy wykorzystać na maksa! :-) Przyjdzie jesieć i zima będzie więcej czasu i długie wieczory na szycie :-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się :) Jestem ciepłolubna, dlatego muszę nacieszyć się każdym dniem polskiego lata :) zimę najchętniej bym przespała...
UsuńZamek w Książu to najładniejszy zamek, na którym byłam. W Kowarach chyba jest muzeum miniatur, fajnie jest on tam zmniejszony. Za rok znowu się tam wybieramy [mam rodzinę w Karpaczu i Kowarach:)]. Wracaj do szycia, raz raz!
OdpowiedzUsuńCo do zamku, to jego wnętrze mnie szczególnie nie urzekło. Jedynie kilka ostatnich komnat warte było oglądania i podziwiania, zwłaszcza kunsztownie wykonanych sufitów. Z zewnątrz natomiast starsza część zamku jest piękna, ogrody zadbane, starannie zagospodarowane. Przyznaję, że najwięcej czasu spędziliśmy właśnie w ogrodach :) Po tej wycieczce nabraliśmy apetytu na więcej i nie możemy się zdecydować, dokąd pojechać w przyszłym roku :) No i rodziny w tak pięknych miejscach Ci zazdroszczę...
UsuńSkalne miasto to moje ulubione miejsce w Czechach zaraz po Pradze ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że właśnie Skalne Miasto ze wszystkich odwiedzonych miejsc zachwyciło nas najbardziej. Mogłabym tam wrócić nawet dziś, żeby godzinami spacerować i podziwiać po raz kolejny te cuda wytworzone przez Matkę Naturę... :)
Usuń