Dziś pierwszy post z serii spódnic. W ostatnim tygodniu wyprodukowałam cztery! Sama jestem w szoku. No i może na razie na tych czterech poprzestanę. Ale tylko na razie ;)
Spódnicę, którą dziś oglądacie uszyłam dla koleżanki (ze studiów i z pracy zarazem).
Oprócz niej powstały jeszcze dwie inne - jedna czarna z przodem z eko-skóry i tyłem dzianinowym, a druga w drobną pepitkę i z czarnymi lampasami po bokach (zdjęć niestety nie mam - jak tylko uda się je sfotografować, nie omieszkam ich pokazać). Ta, którą dziś oglądacie powstała z resztek tkanin pozostałych po poprzednich dwóch spódnicach (to się nazywa efektywne wykorzystanie surowca;)).
Co tu dużo opowiadać... Jest to model
spódnicy dla Tereski od Papavero (ten model szyłam kiedyś dla siebie, swoją drogą niezbyt udany -
KLIK), zapinana na zamek kryty, z pęknięciem z tyłu, bez podszewki, bo tkaniny jej nie wymagają, podłożona ściegiem elastycznym.
Z racji tego, że szyłam ją bardzo długo (aż wstyd!), to nie jestem w stanie powiedzieć Wam, ile tkaniny zużyłam i jak się ma wybrany rozmiar do rzeczywistości (czy poprawki rozmiaru były to też nie pamiętam...). Model oczywiście skrócony odpowiednio do sylwetki Pauliny.
Co sądzicie o takim sposobie wykorzystywania resztek tkanin? Macie w zanadrzu jakieś modele, które się do tego nadają?