Ten, kto tu czasami zagląda wie, że licznik złapały dwie osoby: Karolina z bloga Kora szyje oraz Aleksandra. Po czasie otrzymania maila można by wnioskować, że to był wyścig z czasem :) Wiadomości od dziewczyn pojawiły się w odstępie dwóch minut :)
A jako pierwsza zrzut przesłała mi...
Aleksandra :)
I to ona wygrywa zestaw kolorowych zamków i igielnik-kwiatek :)
Ale ale... Postanowiłam, że skoro jestem w stanie nagrodzić obie dziewczyny, to tak zrobię :) Nie chciałabym, żeby któraś z nich była pokrzywdzona. Dlatego, moje drogie koleżanki, po weekendzie nadam Wasze paczuszki i prawdopodobnie pod koniec przyszłego tygodnia możecie się ich spodziewać, proszę Was tylko o adresy, na które wysłać mam nagrody.
Karolino, kolory zamków mogą się różnić od tych pokazanych na zdjęciu.
Czekam więc na wiadomości, a Wy czekajcie na przesyłkę :)
Pozdrawiam,
Monika.
14 listopada 2013
11 listopada 2013
Pink jacket
Cierpliwość moja się skończyła. Od ukończenia żakietu minęło kilka weekendów, a okazji do porządnego obfocenia moich zmagań nie było. Fotograf albo nieobecny, albo niechętny - może czas go zmienić?! Ileż można obiecywać, że może tym razem się uda, może w końcu zobaczycie, co udało mi się wymęczyć... Cierpliwości już nie mam, więc pokażę takie zdjęcia, jakie mam. A mam kiepskie. Trudno. Taki to też czas, że do pracy wychodzę - ciemno, wracam - ciemno i szans na zdjęcia żadnych. Zwłaszcza tak intensywne kolory trudno jest uchwycić w kiepskim świetle. Trudno. Będzie tak, jak jest.
Żakiet to model 123 z Burdy 8/2013. Wykrój zmodyfikowałam stosownie do swojego wzrostu (w oryginale model jest dla kobiet wysokich, ja jestem tą przeciętną) według TEJ instrukcji. Skroiłam w rozmiarze 36 z zapasami na szwy. Po zszyciu części przodu okazało się, że dla mnie jest jak worek. Dosłownie. Miałam ochotę wyrzucić go do kosza, albo ambitnie projekt dokończyć i oddać komuś, dla kogo będzie dobry. Wzięłam jednak trzy głębokie oddechy i zaczęłam pruć. Odcięłam te zapasy z każdego elementu i zaczęłam szyć od nowa. Tym razem instrukcja wszywania podszewki była dla mnie tak niezrozumiała, że wróciłam pamięcią do sposobu wszywania opisanego przy tej KURTCE. Tkanina to amarantowa bawega, podszewka to poliester z domieszką wiskozy i guzik w kolorze ciemnego turkusu.
Moje odczucia? Rozcięcie udało mi się w miarę elegancko odszyć, ale coś poszło nie tak i brzydko się rozłazi (z braku porządnych zdjęć raczej tego nie zauważycie), myślę więc, żeby zupełnie się go pozbyć, ale to jak bardzo będzie mi się nudzić. Guzik przyszyłam chyba zbyt blisko krawędzi, bo żakiet z przodu odstaje i byłby idealny na ciążowy brzuszek (a tego na razie nie planuję). Średnio jestem zadowolona.
Zdjęcia robione głównie na parkingu centrum handlowego. Jakość woła o pomstę do Nieba...
Tymczasem zapraszam na mój profil facebookowy
Pozdrawiam,
Monika
Żakiet to model 123 z Burdy 8/2013. Wykrój zmodyfikowałam stosownie do swojego wzrostu (w oryginale model jest dla kobiet wysokich, ja jestem tą przeciętną) według TEJ instrukcji. Skroiłam w rozmiarze 36 z zapasami na szwy. Po zszyciu części przodu okazało się, że dla mnie jest jak worek. Dosłownie. Miałam ochotę wyrzucić go do kosza, albo ambitnie projekt dokończyć i oddać komuś, dla kogo będzie dobry. Wzięłam jednak trzy głębokie oddechy i zaczęłam pruć. Odcięłam te zapasy z każdego elementu i zaczęłam szyć od nowa. Tym razem instrukcja wszywania podszewki była dla mnie tak niezrozumiała, że wróciłam pamięcią do sposobu wszywania opisanego przy tej KURTCE. Tkanina to amarantowa bawega, podszewka to poliester z domieszką wiskozy i guzik w kolorze ciemnego turkusu.
Moje odczucia? Rozcięcie udało mi się w miarę elegancko odszyć, ale coś poszło nie tak i brzydko się rozłazi (z braku porządnych zdjęć raczej tego nie zauważycie), myślę więc, żeby zupełnie się go pozbyć, ale to jak bardzo będzie mi się nudzić. Guzik przyszyłam chyba zbyt blisko krawędzi, bo żakiet z przodu odstaje i byłby idealny na ciążowy brzuszek (a tego na razie nie planuję). Średnio jestem zadowolona.
Zdjęcia robione głównie na parkingu centrum handlowego. Jakość woła o pomstę do Nieba...
Tymczasem zapraszam na mój profil facebookowy
Pozdrawiam,
Monika
Łapanie licznika
Urodziny bloga przegapiłam, ale pojawia się okazja do zorganizowania mini-konkursu na łapanie licznika. Po zmianie adresu bloga licznik się wyzerował, częstotliwość mojego tu goszczenia jest znikoma, więc i Wy nieczęsto mnie odwiedzacie (bo po co odwiedzać, skoro nic nowego się nie pojawia..?).
W każdym razie licznik wyświetleń powoli dobija do skromnej liczby 10 000, a ja chciałabym podzielić się z Wami tym, co dobrego w czeluściach swej szafy mam :)
A do zgarnięcia są:
Sześć kolorowych zamków: dwusuwakowe, nierozdzielcze (biały plastikowy 65 cm, grafitowy plastikowy 70 cm i metalowe - czarny ok. 64 cm, czerwony ok. 53 cm, pomarańczowy ok. 56 cm) i jeden metalowy, jednosuwakowy, rozdzielczy żółty o długości ok. 48 cm. Do zestawu zamków dorzucę igielnik podobny do tego, który widzicie na zdjęciu, ale zmodyfikowany o dodatkową gumkę, którą będzie można odpinać, a dzięki której igielnik zamontujecie również na swojej maszynie do szycia :)
Zasady są proste:
Od osoby, której wejście spowoduje wybicie na liczniku równych 10 000 wyświetleń poproszę na adres monafaktura@wp.pl maila ze screenem ekranu na potwierdzenie złapania licznika :) Dla Waszej wygody licznik umieściłam u samej góry bloga, po prawej jego stronie. Z doświadczenia wiem, że licznik lubi płatać figle, więc wygraną będzie ta osoba, od której maila dostanę najszybciej :)
Wygraną osobę poproszę wtedy o adres do wysyłki, którą nadam w ciągu tygodnia od otrzymania wiadomości.
Powodzenia!
Edit: Z różnych względów postanowiłam, że ograniczam wysyłkę tylko do Polski.
W każdym razie licznik wyświetleń powoli dobija do skromnej liczby 10 000, a ja chciałabym podzielić się z Wami tym, co dobrego w czeluściach swej szafy mam :)
A do zgarnięcia są:
Sześć kolorowych zamków: dwusuwakowe, nierozdzielcze (biały plastikowy 65 cm, grafitowy plastikowy 70 cm i metalowe - czarny ok. 64 cm, czerwony ok. 53 cm, pomarańczowy ok. 56 cm) i jeden metalowy, jednosuwakowy, rozdzielczy żółty o długości ok. 48 cm. Do zestawu zamków dorzucę igielnik podobny do tego, który widzicie na zdjęciu, ale zmodyfikowany o dodatkową gumkę, którą będzie można odpinać, a dzięki której igielnik zamontujecie również na swojej maszynie do szycia :)
Zasady są proste:
Od osoby, której wejście spowoduje wybicie na liczniku równych 10 000 wyświetleń poproszę na adres monafaktura@wp.pl maila ze screenem ekranu na potwierdzenie złapania licznika :) Dla Waszej wygody licznik umieściłam u samej góry bloga, po prawej jego stronie. Z doświadczenia wiem, że licznik lubi płatać figle, więc wygraną będzie ta osoba, od której maila dostanę najszybciej :)
Wygraną osobę poproszę wtedy o adres do wysyłki, którą nadam w ciągu tygodnia od otrzymania wiadomości.
Powodzenia!
Edit: Z różnych względów postanowiłam, że ograniczam wysyłkę tylko do Polski.
9 listopada 2013
Weny brak...
... ale na szczęście tylko do pisania :)
Uwierzcie mi, ciężko mi było zebrać się do napisania chociażby słowa, a zostawić Was bez słowa nie chcę :)
Pomysłów mam mnóstwo, wiele w zanadrzu planów i kilka rozpoczętych projektów, ale zmiana czasu i błyskawicznie zapadająca ciemność zniechęca mnie nawet do sprzątania :) Ale dziś nie chcę narzekać, choć na jedno jeszcze muszę - pogoda nie sprzyja fotografowaniu czegokolwiek, dlatego mimo tego, że żakiet skończyłam szyć już dawno, nie mogę Wam efektów pokazać właśnie ze względu na brak możliwości jego sfotografowania. Dlatego będziemy wszyscy musieli trochę jeszcze poczekać.
Tymczasem długie wieczory sprzyjają robótkom na drutach :) Moim celem - kominy. Może później czapki :) Zobaczymy.
Sobie dziergam miodowy...
Z podobnej włóczki tworzy U Are Fab, o czym pisała na swoim facebookowym profilu :) Na chwilę obecną zużyłam dwa motki, ale po tym, jak zobaczyłam komin w Frywolnej Galerii strasznie korci mnie, żeby wszystko spruć i spróbować wydziergać bardziej ambitny dla mnie wzór :)
Mamie mojej w kolorze ecru.... (na tym zdjęciu kolor mojej włóczki jest najbardziej zbliżony do rzeczywistego)
A to udało mi się kupić wczoraj w Lidlu - zestaw kaletniczy za jedynie 20 zł :) Oj, będzie testowanie :)
Tymczasem wracam do sprzątania i dziergania :)
Pozdrawiam!
Uwierzcie mi, ciężko mi było zebrać się do napisania chociażby słowa, a zostawić Was bez słowa nie chcę :)
Pomysłów mam mnóstwo, wiele w zanadrzu planów i kilka rozpoczętych projektów, ale zmiana czasu i błyskawicznie zapadająca ciemność zniechęca mnie nawet do sprzątania :) Ale dziś nie chcę narzekać, choć na jedno jeszcze muszę - pogoda nie sprzyja fotografowaniu czegokolwiek, dlatego mimo tego, że żakiet skończyłam szyć już dawno, nie mogę Wam efektów pokazać właśnie ze względu na brak możliwości jego sfotografowania. Dlatego będziemy wszyscy musieli trochę jeszcze poczekać.
Tymczasem długie wieczory sprzyjają robótkom na drutach :) Moim celem - kominy. Może później czapki :) Zobaczymy.
Sobie dziergam miodowy...
Z podobnej włóczki tworzy U Are Fab, o czym pisała na swoim facebookowym profilu :) Na chwilę obecną zużyłam dwa motki, ale po tym, jak zobaczyłam komin w Frywolnej Galerii strasznie korci mnie, żeby wszystko spruć i spróbować wydziergać bardziej ambitny dla mnie wzór :)
Mamie mojej w kolorze ecru.... (na tym zdjęciu kolor mojej włóczki jest najbardziej zbliżony do rzeczywistego)
A to udało mi się kupić wczoraj w Lidlu - zestaw kaletniczy za jedynie 20 zł :) Oj, będzie testowanie :)
Tymczasem wracam do sprzątania i dziergania :)
Pozdrawiam!