29 lipca 2014

Spódnica idealna

Długo szukałam kroju spódnicy, który leżałby na mnie idealnie. Chodziło o prostą, niezbyt długą, z paskiem w talii - odpowiednią do pracy. A że upały ostatnio niemiłosierne, to miała być jasna, najlepiej bez podszewki.


W szafie miałam spory kawałek bawełny z lycra. Kolor? Biały chyba :) Taki zgaszony biały. Śmietanowy to też dobre określenie :) Grubość idealna - prześwituje tylko trochę, bielizna cielista wpasowuje się niemal idealnie. Ale to okazało się w sumie dopiero po uszyciu. No więc modelu idealnego szukałam, szukałam, aż przypomniałam sobie, że kiedyś taki świetnie leżący już szyłam - była to czarna spódnica ze skórzaną nakładką z przodu (zobaczyć ją możecie TU). Wykrój zaczerpnęłam z ulubionego mojego Szycia Krok Po Kroku 2/2012, model 4D.

Zdjęcie pożyczone z fb Marchewkowej

Burda zakłada dwie warstwy spódnicy - ja chcąc uszyć spódnicę o optymalnej dla mnie długości skroiłam tylko górną warstwę. Dzięki temu, że do tkaniny jaką miałam nie była konieczna podszewka, to spódnicę szyło się ekspresowo. Dodatek lycry i delikatnie rozszerzany dół sprawiają, że rozcięcie nie było potrzebne a i ruchów nic nie krępuje. Nie chcę być samochwałą, ale mimo prostoty modelu jestem z niej tak zadowolona, że ostatnimi czasy eksploatuję ją aż za często :)





Podsumowanie:

Mój rozmiar: wg rozmiarówki Burdy - 36
Model: Szycie Krok Po Kroku 2/2012, #4D
Rozmiar skrojony: 36 (leży idealnie), długość od talii - 46 cm
Materiał: Biała/śmietankowa dość gruba bawełna z lycrą
Ilość materiału: około 60 cm tkaniny o szerokości około 150 cm (całej szerokości oczywiście nie zużyłam)
Wykorzystane maszyny i akcesoria: Fizelina, domowa maszyna do szycia, overlock, nożyczki krawieckie, nici w kolorze tkaniny, igła do szycia ręcznego, nici w kontrastowym kolorze do fastrygowania.

Do niedawna nie cierpiałam fastrygowania, ale przekonałam się, że fastrygowanie paska i podłożeń pozwala przyszyć wszystko równo, bez falowania i przesuwania się warstw materiału względem siebie. Dlatego warto czasem włożyć w szycie nieco więcej pracy :)

Na tyle jestem z tej spódnicy zadowolona, że ten sam model skroiłam już z ciemnego dżinsu. A Wy macie jakieś swoje ulubione modele, do których chętnie wracacie?

23 lipca 2014

Męska rzecz

Na Wasze życzenie z dwóch rzeczy, które mam do pokazania, zobaczycie pierwszą uszytą przeze mnie część męskiej garderoby.


Mateusz wiercił mi dziurę w brzuchu odkąd troszkę poprawiła się jakość mojego szycia, a najbardziej odkąd namówił mnie na kupno overlocka :)

Długo wzbraniałam się przed szyciem męskich rzeczy - najzwyczajniej w świecie bałam się, że mogę zepsuć i się zniechęcę. W końcu postanowiłam zrobić materiałowe zakupy (najpierw z myślą tylko i wyłącznie o sobie), po czym doszłam do wniosku, że zamówię odrobinę więcej i poddam się w końcu prośbom faceta mojego. Nie chciałam porywać się z motyką na słońce szyjąc spodnie casualowe, więc postawiłam na najprostsze - spodenki dresowe. Wyszukałam ciekawą granatową dresówkę w melanżu, wyglądającą trochę jak dżins. Spodenki miały być wygodne, na gumie (to się rozumie) i z kieszeniami.

Model spodni męskich nie jest łatwo znaleźć. Ja, która nie wierzę jeszcze w swoje możliwości i nie kwapiłam się do marnowania tak fajnej dresówki, postanowiłam za wszelką cenę zdobyć wykrój. Idealny znalazłam w Burdzie 4/2013, #132 - stety niestety damski, z kategorii Size plus (model skrócony, z pominięciem zakładek i z kieszeniami w szwach bocznych). Każdy szanujący się facet nie pozwoli sobie nosić czegoś szytego na bazie damskiego wykroju, więc mojemu wmówiłam, że poddałam go drobnym modyfikacjom, a tak naprawdę po prostu odmierzyłam głębokość podkroju kroku i porównałam z jego ulubionymi spodenkami. Wszystko się zgadzało, więc wykroiłam i uszyłam.

Ale wbrew pozorom łatwo nie było... Szwy boczne zszyłam na overlocku dwiema igłami, zostawiając nie zszyty wlot kieszeni. Okazało się, że do szwu overlockowego te kieszenie przyszyć będzie trudno. Sprułam więc tyle, ile trzeba było (roboty było dużo za dużo) i przyszyłam te kieszenie. Tu też było trochę kombinacji, więc wszystko od środka nie wygląda tak, jakbym tego chciała. Ale co tam - pierwsze koty za płoty, to najważniejsze. Facet zadowolony i w portkach śmiga często - a mnie aż serce rośnie :)






Nogawki podkładałam podwójną igłą - jak widać nie do końca dopasowałam nici i nie zawsze ładnie wychodziło - muszę popracować jeszcze nad ustawieniami naprężenia nici i może wtedy wychodzić będzie idealnie. Na drugim zdjęciu widać jednak, że bywają miejsca ładnie zszyte.



Guma, którą wszyłam miała 3/4 długości obwodu pasa. Przypięłam ją szpilkami do wierzchniej warstwy, zostawiając zapas na przykrycie jej od wewnątrz plus jakieś 2 cm. Najpierw przypięłam w czterech miejscach - szwach bocznych, przednim i tylnym, po czym naciągnęłam na nogi od krzesła ;) i spinałam resztę układając dokładnie tak, jak być powinno (guma schowana, pod nią zawinięty dwucentymetrowy zapas i szpila :)) trochę się tych szpilek nazbierało, a przy tym miałam akupunkturę za free :)


Kieszenie odrysowane od ulubionych dresów, przyszyte w wielkich męczarniach


W środku białe sznureczki do ściągnięcia w pasie (ja wolałabym, żeby były na wierzchu, ale takie było życzenie klienta ;) który zresztą ostatecznie doszedł do wniosku, że na zewnątrz fajnie by wyglądały, ale niestety było już za późno...


Miałam okazję, żeby użyć zestawu kaletniczego z Lidla - mój egzemplarz jest chyba trefny, bo wykończenie wychodzi jakieś takie koślawe. To zdjęcie nieco przekłamuje kolor, ale przy okazji widać, jak przyszyłam gumę mocno ją naciągając...


I na koniec nieidealne wnętrze...


Na faceta z 90cm w pasie zużyłam około 0,7mb dresówki, plus kawałek na kieszenie. Do tego guma z wciągniętym już sznureczkiem, overlock, stębnówka, nici, igły i duuużo szpilek :) Następne szyć się będą łatwiej, bo nie popełnię po raz drugi błędu z kieszeniami...

Jeśli przeczytaliście to do końca - podziwiam i dziękuję! Jeśli nie - przynajmniej pooglądaliście zdjęcia :)

2 lipca 2014

Zamieszanie z baskinką


Jakiś czas temu jedna z moich koleżanek z pracy postanowiła spróbować uszyć spódnicę. Kupiła kawałek beżowej lacosty i eko-skórki w zbliżonym kolorze. Po uszyciu spódnicy zostały dwa spore kawałki lacosty i skrawek skóry. Postanowiłyśmy pokombinować i wymyśliłam bluzkę.

Sama lacosta wystarczyłaby na prosty top, a tego nie chciałyśmy. Szczuplutkiej Magdzie zależało na lekkim poszerzeniu bioder, więc wykombinowałyśmy baskinkę. Żeby maksymalnie wykorzystać resztki góra bluzki i tył baskinki powstała z lacosty, a przednia część baskinki z eko-skóry. Żeby baskinka nie była do niczego nie pasującym elementem dodałam wstawki ze skóry na ramionach.
Model jest odrysowany od idealnie na Magdzie leżącego t-shirtu, baskinka powstała z pełnego koła podzielonego na 6 części, bo inaczej skórki by nie starczyło (plamy na zdjęciach to wina przybrudzonego obiektywu - nie pomyślałam, żeby go wyczyścić przez pstrykaniem zdjęć).
Wyszło z tego coś takiego:





Zdjęcia na ludziu, niestety troszkę gorszej jakości...


Wymiary, ilość tkanin i inne informacje uzupełnię w najbliższym czasie.