29 listopada 2012
24 listopada 2012
Obszywanie dziurek
Szaro, buro za oknem, czuję się, jakby ciągle noc była - nienawidzę takiej pogody. Przez nią nie mam na nic ochoty. Tyyyle miałam planów na dziś, a nic właściwie z nich nie wypaliło. Chciałam skończyć z poprawkami koszuli, którą kupiłam jakiś czas temu, ale jakoś serca i cierpliwości do tego mi brak.
Tak całkiem tego sobotniego przedpołudnia nie zmarnowałam. Przetestowałam Łucznikowy sposób na obszywanie dziurek na takiej staruszce maszynie jak moja. Sposób znaleziony w instrukcji obsługi maszyny - znalezionej z kolei w internecie, bo po oryginalnej śladu nie ma. I powiem Wam, że sposób ten zdaje egzamin :) Co prawda moja dziurka nie wyszła taka idealna, ale i tak jest dobrze :) Podzielę się z Wami tym sposobem (być może bardzo dobrze znanym, ale dla mnie to coś, czego próbowałam pierwszy raz).
Obszywanie dziurek ćwiczyłam na skrawku materiału, który podkleiłam fizeliną, żeby go usztywnić.Guzik przyłożyłam do skrawka, oznaczyłam jego szerokość kredą krawiecką i narysowałam linię wyznaczającą położenie dziurki:
Igłę ustawiłam w pozycji środkowej, szerokość ściegu największą, jaką ma moja maszyna (choć i tak nie jest duża), a długość ściegu poniżej 1 - patrz zdjęcie :)
Szycie rygielka zaczęłam dwa milimetry dalej, niż miałam zaznaczone po to, aby dziurka nie była za luźna.
Wykonałam kilka ściegów na długość około 2 mm:
Następnie ustawiłam igłę w pozycji "na lewo", a szerokość ściegu zmniejszyłam o dwie szerokości (długość ściegu cały czas ta sama):
Przeszyłam wzdłuż linii, którą sobie narysowałam, kończąc na poziomej kresce, ustawiłam igłę na położenie środkowe i szerokość ściegu największą, przeszyłam około 2 mm. Materiał odwróciłam w igłą w górze, następnie przekręcając pokrętło igły wbiłam ją z lewej strony drugiego rygielka, tak jak na zdjęciu:
Wróciłam do ustawienia igły w pozycji "na lewo" i z mniejszą szerokością ściegu, i przeszywałam tak "w drodze powrotnej" aż do pierwszego rygielka:
Następnie aby ścieg był trwalszy powtórzyłam szycie rygielka. Tak wyglądała dziurka po przeszyciu:
Na końcu oczywiście należy dziurkę rozciąć nożykiem, który ja podkradłam swojemu M :)
No i jedno spojrzenie na gotową dziurkę :
i zapięty guziczek:
Sama sobie udowodniłam, że bez stopki do obszywania guzików i opcji automatycznego obszywania można to zrobić :) Także póki nie dorobię się nowej maszyny, to taki sposób będzie jak znalazł i nie będę musiała się bać szyć bluzek na guziki :)
Mam nadzieję, że komuś się to przyda :)
Tak całkiem tego sobotniego przedpołudnia nie zmarnowałam. Przetestowałam Łucznikowy sposób na obszywanie dziurek na takiej staruszce maszynie jak moja. Sposób znaleziony w instrukcji obsługi maszyny - znalezionej z kolei w internecie, bo po oryginalnej śladu nie ma. I powiem Wam, że sposób ten zdaje egzamin :) Co prawda moja dziurka nie wyszła taka idealna, ale i tak jest dobrze :) Podzielę się z Wami tym sposobem (być może bardzo dobrze znanym, ale dla mnie to coś, czego próbowałam pierwszy raz).
Obszywanie dziurek ćwiczyłam na skrawku materiału, który podkleiłam fizeliną, żeby go usztywnić.Guzik przyłożyłam do skrawka, oznaczyłam jego szerokość kredą krawiecką i narysowałam linię wyznaczającą położenie dziurki:
Igłę ustawiłam w pozycji środkowej, szerokość ściegu największą, jaką ma moja maszyna (choć i tak nie jest duża), a długość ściegu poniżej 1 - patrz zdjęcie :)
Szycie rygielka zaczęłam dwa milimetry dalej, niż miałam zaznaczone po to, aby dziurka nie była za luźna.
Wykonałam kilka ściegów na długość około 2 mm:
Następnie ustawiłam igłę w pozycji "na lewo", a szerokość ściegu zmniejszyłam o dwie szerokości (długość ściegu cały czas ta sama):
Przeszyłam wzdłuż linii, którą sobie narysowałam, kończąc na poziomej kresce, ustawiłam igłę na położenie środkowe i szerokość ściegu największą, przeszyłam około 2 mm. Materiał odwróciłam w igłą w górze, następnie przekręcając pokrętło igły wbiłam ją z lewej strony drugiego rygielka, tak jak na zdjęciu:
Wróciłam do ustawienia igły w pozycji "na lewo" i z mniejszą szerokością ściegu, i przeszywałam tak "w drodze powrotnej" aż do pierwszego rygielka:
Następnie aby ścieg był trwalszy powtórzyłam szycie rygielka. Tak wyglądała dziurka po przeszyciu:
Na końcu oczywiście należy dziurkę rozciąć nożykiem, który ja podkradłam swojemu M :)
No i jedno spojrzenie na gotową dziurkę :
i zapięty guziczek:
Sama sobie udowodniłam, że bez stopki do obszywania guzików i opcji automatycznego obszywania można to zrobić :) Także póki nie dorobię się nowej maszyny, to taki sposób będzie jak znalazł i nie będę musiała się bać szyć bluzek na guziki :)
Mam nadzieję, że komuś się to przyda :)
19 listopada 2012
Moni debiut w Burdzie!
Zaskoczona byłam jak mało kiedy! Zalogowałam się na stronie Burdy, dodałam zdjęcia w uszytych przez siebie rzeczach, wyraziłam zgodę na publikację - to tak w razie czego. Raz mi nawet przez myśl przeszło, żeby na maila im swoje "dzieła" wysłać, ale powstrzymałam się. Ale oni sami foto sobie wzięli! :)
Nie spodziewałam się ani wcale. Jakież było moje zdziwienie, kiedy Frywolna Galeria napisała pod moim zdjęciem: Burda doceniła Twoja inwencję pokazując baskinkę w grudniowym numerze :) gratuluję! :)
Komentarz przeczytałam w sobotę późnym wieczorem - gdyby nie to już biegłabym po najnowszy numer! Czekać musiałam do dzisiejszego popołudnia, kiedy skończyłam pracę i zamiast prosto do domu pobiegłam prosto po Burdę! :)
No i mam!
Jakość zdjęcia nie powala, ale co mi tam! Niezmiernie mi miło, że zostałam doceniona za mój - bądź co bądź - próbny egzemplarz :)
Do miłego! :)
Nie spodziewałam się ani wcale. Jakież było moje zdziwienie, kiedy Frywolna Galeria napisała pod moim zdjęciem: Burda doceniła Twoja inwencję pokazując baskinkę w grudniowym numerze :) gratuluję! :)
Komentarz przeczytałam w sobotę późnym wieczorem - gdyby nie to już biegłabym po najnowszy numer! Czekać musiałam do dzisiejszego popołudnia, kiedy skończyłam pracę i zamiast prosto do domu pobiegłam prosto po Burdę! :)
No i mam!
Jakość zdjęcia nie powala, ale co mi tam! Niezmiernie mi miło, że zostałam doceniona za mój - bądź co bądź - próbny egzemplarz :)
Do miłego! :)
15 listopada 2012
Bebe i wyróżnienie
Witajcie!
Od wczoraj pracowałam nad żakietem kupionym w sh, liczyłam, że uda mi się go przerobić, ale wyszło na to, że albo brak mi cierpliwości i silnej woli, albo na taaaakie przeróbki trochę jeszcze za wcześnie.
Żakiet sprułam, częściowo zmniejszyłam, lekko dopasowałam zaszewki, a przy rękawach skapitulowałam... Nieprofesjonalnie postanowiłam nie kończyć tego, co zaczęłam, za to uszyłam kołnierzyk Bebe z wykroju sukienki (model 5C) z Szycia krok po kroku 2/2012. W mojej wersji kołnierzyk jest wiązany czarną aksamitką.
Tu mamy kołnierzyk z przodu i z tyłu:
A to nieszczęsny żakiet:
Na dzień dzisiejszy kołnierzyka nie mam do czego nosić, bo kolor zupełnie do niczego mi nie pasuje. Wyjścia z sytuacji są dwa - albo uszyję coś, do czego będzie pasować, albo oddam zainteresowanej :)
To byłaby pierwsza sprawa :)
Druga sprawa, która właściwie powinna być pierwszą :)
Ja i mój blog dostaliśmy wyróżnienie!
Bożenko, dziękuję!
Tu macie link do bloga Bożeny:
http://szyc-od-zera.blogspot.com/.
Dla mnie - świeżynki w szyciu - najcenniejsze na jej blogu są porady dotyczące szycia, a dzięki filmikom wiem, jak radzić sobie z odszyciami, bez zbędnego czytania poradziłam sobie z kołnierzykiem - zresztą sami zajrzyjcie :)
Zostaje mi jeszcze odpowiedzieć na pytania - choć to nie takie hop siup :)
Zaczynamy...
1. Jak wyglądała twoja przygoda z zamiłowaniem które robisz?
Szyć zaczęłam daaaawno temu, kiedy bawiłam się jeszcze lalkami Barbie - szyłam im ubranka, bo rzadko kiedy miałam okazję je kupować. Maszynę w domu mam od zawsze, więc kiedy podrosłam zaczęłam ją testować. Uszyłam dwie spódniczki (jakość ich wykonania pozostawiała wiele do życzenia), obszywałam zasłonki, firanki itp. Kilka miesięcy temu zaczęłam wyszukiwać w internecie różnych porad dotyczących drobnych krawieckich poprawek. W ten sposób trafiłam najpierw do Kasialeńki, później do Joanki, LoliJoo, Bezdomnej Szafy i wielu innych i... ZARAZIŁAM SIĘ :)
2. Kto lub co zmotywowało cie do otworzenia bloga i/lub kanału YT?
Założyłam bloga, bo uznałam, że konieczność dodawania postów pozwoli mi się bardziej zmobilizować i nie porzucać szycia zbyt szybko, jak to często kończyło się w przypadku innych zajęć. Jak na razie ten sposób mobilizacji nie zawodzi :)
3.Ile czasu poświęcasz na swój blog czy kanał YT?
Oj, to jest trudne do stwierdzenia. Na pewno nie tyle, ile powinnam poświęcać :) wolę wolny czas, którego i tak mam mało poświęcić na szycie i kombinowanie, co by się uczyć więcej i więcej.
4.Czy bałaś się reakcji innych gdyby dowiedzieli się że masz bloga czy kanał YT- znajomych, rodziny?
Do dziś wśród rodziny i moich znajomych niewiele osób wie, że mam bloga. Są też tacy, którzy wiedzą, ale adresu nie znają :) Postanowiłam, że ujawnię się z blogiem dopiero, kiedy będzie się czym chwalić, bo jak na razie nie uważam tego, co mam za wielkie osiągnięcie.
5.Jakie byłe reakcje tych osób gdy się dowiedziały że piszesz bloga czy masz kanał YT.
U tych, którzy wiedzą - zdziwienie i ciekawość :) koleżanki z pracy bloga dodały do ulubionych i podobno zaglądają codziennie - Dziewczyny! POZDRAWIAM :)
6. Czy lubisz
a) gotować
b) szyć
c) robić makijaże
d) sudoku
Lubię gotować, eksperymentować, ale najbardziej piec ciasta. Ostatnio robię to rzadko, bo sama nie jestem w stanie pochłonąć całej blachy :) Szyć też lubię - gdybym nie lubiła, bloga by nie było. Sudoku było dla mnie interesujące jakiś czas temu. Teraz wolę łamigłówki architekta, obrazki logiczne i krzyżówki liczbowe :) Ot takie dziwactwo matematyczki ;)
6.Gdybyś miała możliwość - co byś wybrała?
a) mieć i pracować dla szefa
b) nie mieć i nie pracować dla szefa czyli własna firma
Epizod z własną firma mam już za sobą - średnio udany. Na razie póki co wolę opcję pierwszą, chociaż nie wykluczam w przyszłości opcji drugiej :)
7.Czy lubisz podróżować?
Lubię wyjazdy chociażby na weekendy, będące odskocznią od szarości dnia codziennego, od zabiegania, pracy, stresu, wielkiego miasta. Ostatnio takim wyjazdem mogłam cieszyć się pod koniec września - leśniczówka w malutkiej miejscowości, spacer po lesie, wieczór przy ognisku z kiełbaskami i doborowym towarzystwem - to jest to!
8. Jaka jest twoja wymarzona podróż?
Hhmm... Realistycznie - lato w górach, optymistycznie - jeszcze się nad tym nie zastanawiałam :)
9.Jaka wiadomość najbardziej cie zaszokowała z mediów o sławnych osobach( np Paris Hilton ma nieudana operacje na jedno oko)
Nie jestem fanką plotek na temat gwiazd. Czasami zdarza mi się przeglądać portale plotkarskie, ale jakoś nieszczególnie robią na mnie wrażenie informacje tam zawarte. Boleję raczej nad poziomem redakcji...
10.Czy masz jakieś projekty na przyszłość związane z twoim blogiem albo kanałem YT?
Na razie zamierzam kontynuować prowadzenie bloga, a co z tego wyniknie - czas pokaże.
11. Co byś zrobiła ze znalezionymi 10 000 euro???
Kupiłabym jakieś małe autko, żeby móc częściej jeździć do rodziców, maszynę do szycia i stos tkanin ;)
Ehh... Jak zwykle się rozpisałam...
Miłego wieczoru :)
Od wczoraj pracowałam nad żakietem kupionym w sh, liczyłam, że uda mi się go przerobić, ale wyszło na to, że albo brak mi cierpliwości i silnej woli, albo na taaaakie przeróbki trochę jeszcze za wcześnie.
Żakiet sprułam, częściowo zmniejszyłam, lekko dopasowałam zaszewki, a przy rękawach skapitulowałam... Nieprofesjonalnie postanowiłam nie kończyć tego, co zaczęłam, za to uszyłam kołnierzyk Bebe z wykroju sukienki (model 5C) z Szycia krok po kroku 2/2012. W mojej wersji kołnierzyk jest wiązany czarną aksamitką.
Tu mamy kołnierzyk z przodu i z tyłu:
Na dzień dzisiejszy kołnierzyka nie mam do czego nosić, bo kolor zupełnie do niczego mi nie pasuje. Wyjścia z sytuacji są dwa - albo uszyję coś, do czego będzie pasować, albo oddam zainteresowanej :)
To byłaby pierwsza sprawa :)
Druga sprawa, która właściwie powinna być pierwszą :)
Ja i mój blog dostaliśmy wyróżnienie!
Bożenko, dziękuję!
Tu macie link do bloga Bożeny:
http://szyc-od-zera.blogspot.com/.
Dla mnie - świeżynki w szyciu - najcenniejsze na jej blogu są porady dotyczące szycia, a dzięki filmikom wiem, jak radzić sobie z odszyciami, bez zbędnego czytania poradziłam sobie z kołnierzykiem - zresztą sami zajrzyjcie :)
Zostaje mi jeszcze odpowiedzieć na pytania - choć to nie takie hop siup :)
Zaczynamy...
1. Jak wyglądała twoja przygoda z zamiłowaniem które robisz?
Szyć zaczęłam daaaawno temu, kiedy bawiłam się jeszcze lalkami Barbie - szyłam im ubranka, bo rzadko kiedy miałam okazję je kupować. Maszynę w domu mam od zawsze, więc kiedy podrosłam zaczęłam ją testować. Uszyłam dwie spódniczki (jakość ich wykonania pozostawiała wiele do życzenia), obszywałam zasłonki, firanki itp. Kilka miesięcy temu zaczęłam wyszukiwać w internecie różnych porad dotyczących drobnych krawieckich poprawek. W ten sposób trafiłam najpierw do Kasialeńki, później do Joanki, LoliJoo, Bezdomnej Szafy i wielu innych i... ZARAZIŁAM SIĘ :)
2. Kto lub co zmotywowało cie do otworzenia bloga i/lub kanału YT?
Założyłam bloga, bo uznałam, że konieczność dodawania postów pozwoli mi się bardziej zmobilizować i nie porzucać szycia zbyt szybko, jak to często kończyło się w przypadku innych zajęć. Jak na razie ten sposób mobilizacji nie zawodzi :)
3.Ile czasu poświęcasz na swój blog czy kanał YT?
Oj, to jest trudne do stwierdzenia. Na pewno nie tyle, ile powinnam poświęcać :) wolę wolny czas, którego i tak mam mało poświęcić na szycie i kombinowanie, co by się uczyć więcej i więcej.
4.Czy bałaś się reakcji innych gdyby dowiedzieli się że masz bloga czy kanał YT- znajomych, rodziny?
Do dziś wśród rodziny i moich znajomych niewiele osób wie, że mam bloga. Są też tacy, którzy wiedzą, ale adresu nie znają :) Postanowiłam, że ujawnię się z blogiem dopiero, kiedy będzie się czym chwalić, bo jak na razie nie uważam tego, co mam za wielkie osiągnięcie.
5.Jakie byłe reakcje tych osób gdy się dowiedziały że piszesz bloga czy masz kanał YT.
U tych, którzy wiedzą - zdziwienie i ciekawość :) koleżanki z pracy bloga dodały do ulubionych i podobno zaglądają codziennie - Dziewczyny! POZDRAWIAM :)
6. Czy lubisz
a) gotować
b) szyć
c) robić makijaże
d) sudoku
Lubię gotować, eksperymentować, ale najbardziej piec ciasta. Ostatnio robię to rzadko, bo sama nie jestem w stanie pochłonąć całej blachy :) Szyć też lubię - gdybym nie lubiła, bloga by nie było. Sudoku było dla mnie interesujące jakiś czas temu. Teraz wolę łamigłówki architekta, obrazki logiczne i krzyżówki liczbowe :) Ot takie dziwactwo matematyczki ;)
6.Gdybyś miała możliwość - co byś wybrała?
a) mieć i pracować dla szefa
b) nie mieć i nie pracować dla szefa czyli własna firma
Epizod z własną firma mam już za sobą - średnio udany. Na razie póki co wolę opcję pierwszą, chociaż nie wykluczam w przyszłości opcji drugiej :)
7.Czy lubisz podróżować?
Lubię wyjazdy chociażby na weekendy, będące odskocznią od szarości dnia codziennego, od zabiegania, pracy, stresu, wielkiego miasta. Ostatnio takim wyjazdem mogłam cieszyć się pod koniec września - leśniczówka w malutkiej miejscowości, spacer po lesie, wieczór przy ognisku z kiełbaskami i doborowym towarzystwem - to jest to!
8. Jaka jest twoja wymarzona podróż?
Hhmm... Realistycznie - lato w górach, optymistycznie - jeszcze się nad tym nie zastanawiałam :)
9.Jaka wiadomość najbardziej cie zaszokowała z mediów o sławnych osobach( np Paris Hilton ma nieudana operacje na jedno oko)
Nie jestem fanką plotek na temat gwiazd. Czasami zdarza mi się przeglądać portale plotkarskie, ale jakoś nieszczególnie robią na mnie wrażenie informacje tam zawarte. Boleję raczej nad poziomem redakcji...
10.Czy masz jakieś projekty na przyszłość związane z twoim blogiem albo kanałem YT?
Na razie zamierzam kontynuować prowadzenie bloga, a co z tego wyniknie - czas pokaże.
11. Co byś zrobiła ze znalezionymi 10 000 euro???
Kupiłabym jakieś małe autko, żeby móc częściej jeździć do rodziców, maszynę do szycia i stos tkanin ;)
Ehh... Jak zwykle się rozpisałam...
Miłego wieczoru :)
14 listopada 2012
11 listopada 2012
Granatowa sukienka papaverowa nie na żywywm manekinie ;)
Kolejna sukienka dołączyła do mojej skromnej kolekcji. Dzięki temu, że zaczęłam szyć mam nadzieję zyskać ich jeszcze więcej :)
Kolejna niestety bez podszewki, bo najzwyczajniej w świecie nie zaopatrzyłam się w takową... Przed chwilą wpadłam jednak na genialny pomysł - jak już kilka rzeczy mi się uzbiera, to zamówię hurtową ilość w internecie :) mało profesjonalne jest doszywanie podszewki, wiem, ale ja profesjonalistka nie jestem, chociaż dążyć do tego będę, obiecuję :)
Sukienkę uszyłam z wykroju papavero, ma dodatkowy szew na środku przodu, bo w taki też sposób szyta była spódnica, z której sukienka powstała, więc wyjścia nie miałam, a straaaasznie podoba mi się materiał i jego wzór. Przypomnę, jak tkanina wygląda - jest to druga od góry ze zdjęcia poniżej (mocne zbliżenie):
Jedno zdjęcie udało mi się zrobić w trakcie krojenia:
No i skończona (znów częściowo, bo bez podszewki) sukienka na wieszaczku:
Zakładki wyszły ciut nierówno. Jak widać na zdjęciu wykończenia przy zamku nie dopracowałam - przyznam, że z lenistwa ;) ale jestem pewna, że kłuć w oczy będzie i w końcu spruję i poprawię, może przed a może przy wszywaniu podszewki. Krój sukienki, a dokładniej zakładki z przodu musiałam oczywiście modyfikować, bo nienawidzę niedopasowanych ubrań - chociaż takie są teraz modne, ale ja chyba bardziej klasyczny styl mam... Sporo też wszyłam z tyłu, dlatego zakładki są ciut za blisko siebie, ale tu znów moje lenistwo wzięło gorę - zamiast pruć, wolałam wziąć większy zakład...
Ach, i jeszcze jedna bolączka - dekolt z przodu, który odstaje. Najlepszym myślę rozwiązaniem byłoby spruć i głębiej wszyć na środku przodu, ale to znów ogrom pracy, głównie prucia... Dochodzę do wniosku, że najlepiej byłoby może szpilkować i przymierzać zanim się zszyje ;) wtedy jest jeszcze jakieś pole manewru, ale przecież tak się na szyciu skupiłam, że o tym nie pomyślałam... Ech.. szczyt nieprofesjonalizmu...
Zdjęcia na żywym manekinie, czyli na mnie dopiero jak fotograf się "odgniewa"... Albo jak złapię trochę lepsze światło i zadziała samowyzwalacz...
Na więcej szczegółów nie mam siły... Wybaczcie...
Kolejna niestety bez podszewki, bo najzwyczajniej w świecie nie zaopatrzyłam się w takową... Przed chwilą wpadłam jednak na genialny pomysł - jak już kilka rzeczy mi się uzbiera, to zamówię hurtową ilość w internecie :) mało profesjonalne jest doszywanie podszewki, wiem, ale ja profesjonalistka nie jestem, chociaż dążyć do tego będę, obiecuję :)
Sukienkę uszyłam z wykroju papavero, ma dodatkowy szew na środku przodu, bo w taki też sposób szyta była spódnica, z której sukienka powstała, więc wyjścia nie miałam, a straaaasznie podoba mi się materiał i jego wzór. Przypomnę, jak tkanina wygląda - jest to druga od góry ze zdjęcia poniżej (mocne zbliżenie):
Jedno zdjęcie udało mi się zrobić w trakcie krojenia:
No i skończona (znów częściowo, bo bez podszewki) sukienka na wieszaczku:
Zakładki wyszły ciut nierówno. Jak widać na zdjęciu wykończenia przy zamku nie dopracowałam - przyznam, że z lenistwa ;) ale jestem pewna, że kłuć w oczy będzie i w końcu spruję i poprawię, może przed a może przy wszywaniu podszewki. Krój sukienki, a dokładniej zakładki z przodu musiałam oczywiście modyfikować, bo nienawidzę niedopasowanych ubrań - chociaż takie są teraz modne, ale ja chyba bardziej klasyczny styl mam... Sporo też wszyłam z tyłu, dlatego zakładki są ciut za blisko siebie, ale tu znów moje lenistwo wzięło gorę - zamiast pruć, wolałam wziąć większy zakład...
Ach, i jeszcze jedna bolączka - dekolt z przodu, który odstaje. Najlepszym myślę rozwiązaniem byłoby spruć i głębiej wszyć na środku przodu, ale to znów ogrom pracy, głównie prucia... Dochodzę do wniosku, że najlepiej byłoby może szpilkować i przymierzać zanim się zszyje ;) wtedy jest jeszcze jakieś pole manewru, ale przecież tak się na szyciu skupiłam, że o tym nie pomyślałam... Ech.. szczyt nieprofesjonalizmu...
Zdjęcia na żywym manekinie, czyli na mnie dopiero jak fotograf się "odgniewa"... Albo jak złapię trochę lepsze światło i zadziała samowyzwalacz...
Na więcej szczegółów nie mam siły... Wybaczcie...
7 listopada 2012
Szyciowo-przeróbkowe plany i żabole :)
Ehh... Dziś mija kolejny taki dzień, kiedy wracam z pracy (oczywiście nie bezpośrednio), jem obiad (który zanim się zrobi, to prawie wieczność mija), a potem to już ciemno - brak odpowiednich warunków do szycia (sztuczne światło to nie to samo), do robienia zdjęć (j.w.), a w związku z tym materiału na posty...Mimo wszystko, na przekór przeciwnościom losu (raczej porze roku) postanowiłam działać. Zdjęcia zrobiłam w sztucznym świetle - a jak, szyłam też tylko przy lampce - ale niewiele. Zresztą zobaczycie za chwilę same/sami ;)
Pierwsze, czym chciałabym się podzielić (przy okazji wysłuchać może Waszych rad), to to, co mam w planach na najbliższe dni. Przez względy naukowe (początki mojego w szyciowym światku istnienia) i finansowe niestety też - szyć będę z tego, co mam, albo z tego, co uda się zdobyć np. od mamy albo od szanownej Szwagierki (jeśli to czyta - pozdrawiam :)), albo z ciuchlandu.
Może zdjęcia najpierw (wybaczcie jakość):
Zaczynając od pierwszego zdjęcia - od góry:
No dobra, a teraz na szybko - żeby Was pisaniem moim nie zanudzić - żabol do Tomusiowych skarpetek :) Bardziej przypominający Kermita ;)
Na tym zdjęciu wysztya/wyhaftowana (o ile haftem można to nazwać) jest jego mordka. Więcej może jutro, jak już skończę :)
Uwierzycie, pisanie posta zajęło mi niemal godzinę! Kto by pomyślał....
Dobrej nocki!
Pierwsze, czym chciałabym się podzielić (przy okazji wysłuchać może Waszych rad), to to, co mam w planach na najbliższe dni. Przez względy naukowe (początki mojego w szyciowym światku istnienia) i finansowe niestety też - szyć będę z tego, co mam, albo z tego, co uda się zdobyć np. od mamy albo od szanownej Szwagierki (jeśli to czyta - pozdrawiam :)), albo z ciuchlandu.
Może zdjęcia najpierw (wybaczcie jakość):
Zaczynając od pierwszego zdjęcia - od góry:
- zielony polar - to z niego częściowo postały już żabole na skarpetki młodego, szaleńczo przystojnego kawalera Tomasza, w którego zdjęciu otrzymanym dziś od dumnej Mamusi zakochałam się jak szalona :) co do żaboli - troszkę o nich później;
- łososiowa/morelowa (jak kto woli) staaaara zasłonka, którą już znacie, bo uszyłam z niej tę oto spódnicę - bardzo sztuczna tkanina, lejąca, może nadać się na zwiewną bluzeczkę, trochę nie na tę porę roku. Nie zdecydowałam się jeszcze jaką, kilka opcji z Burdy i papavero chodzi po mojej głowie;
- biała prześcieradłowo-pościelowa tkanina (bawełna jak sądzę, dość sztywna), z której uszyłam burdową bluzkę z baskinką - mam jej duuużo więcej niż na zdjęciu. Na pewno porwę się na bluzkę dla wysokich babeczek z papavero, bo baaardzo przypadła mi do gustu. Może dorzucę krótki rękawek;
- Mateuszowe dżinsy z dziurą :) - miały być na spódnicę bandażową od Kasialeńki, ale to jeszcze do przemyślenia;
- Moja spódnica dżinsowa wiekowa - rzadko ją nosiłam, bo długość nie ta, a skracać się bałam - teraz bać się nie będę :)
- Moja spódnica, elegancka, do kolana, z delikatnymi błyszczącymi drobinkami, z długimi bocznymi rozporkami, ale niestety dla mnie już duuuużo za szczupła. Szyła mi ją kiedyś znajoma moich rodziców. Chciałabym do czegoś ją wykorzystać, bo podoba mi się fakturka tkaniny.
- Moja sukienka biało-czerwona w kwiaty, bez ramiączek, do kolana, cienka bawełna, kupiona daaaawno temu w Orsay. Zrobiła się za szczupła (magia chyba jakaś ;)) chciałam uszyć z niej burdową bluzkę z baskinką, ale za mało będzie materiału... Innych pomysłów brak. Pomożecie?
- Spódnica mojej mamy - to chyba pepitka, ale baaardzo drobna. Spódnica jest na tyle długa, że wystarczy na tę sukienkę, jak sądzę :) swoją drogą ta spódnica też była szyta przez kogoś - nie pamiętam kogo. Z tego samego materiału ja dostałam spódniczkę, ale gdzie ją mam - zaczęłam się właśnie zastanawiać...
- Spódnica z ciuchlandu, którą już kiedyś pokazywałam. Planuję z niej... spódnicę - jakże to odkrywcze ;) jeszcze nie wiem jaką, macie propozycje?
- Ostatnia rzecz - spodnie w kratę. Ciut za duże, bardzo szerokie - planuję zwężenie i skrócenie do krótkich spodenek z mankietem..
No dobra, a teraz na szybko - żeby Was pisaniem moim nie zanudzić - żabol do Tomusiowych skarpetek :) Bardziej przypominający Kermita ;)
Na tym zdjęciu wysztya/wyhaftowana (o ile haftem można to nazwać) jest jego mordka. Więcej może jutro, jak już skończę :)
Uwierzycie, pisanie posta zajęło mi niemal godzinę! Kto by pomyślał....
Dobrej nocki!
3 listopada 2012
Kolejny weekend - kolejna przerwa
Witajcie późną wieczorową porą!
Od środy rano jestem na szyciowym odwyku, ale nie na odwyku od pomysłów :) Spędzam baaardzo długi weekend u rodziców, którym jakiś czas temu maszynę skonfiskowałam, dlatego będąc tu nie mam szans szyć... Ale mam szansę, żeby przegląda to, co w swojej szafie jeszcze zostawiłam, a co mogłoby zyskać nowe życie. Coś się znajdzie :) Przy okazji zostałam wykorzystana do wszycia wyrwanego rękawa przy kurtce mojego brata, przyszycia guzików do kurtki mojego taty, z babcią umówiłam się już na skracanie spódnic, z mamą na uszycie dla niej sukienki na Boże Narodzenie :) planów szyciowych jest więc trochę. Nie tylko szyciowych. Fryzjersko też jestem wykorzystywana :) ale przecież tu nie o tym.
Jutro do Torunia wracam, z głową i torbą pełną planów - szkoda, że nie dodatkowego czasu... Czasem przez brak asertywności jestem pracą zawalona, bo wszystkim chciałabym pomóc, wszystko zrobić, wszystkim wszystko obiecuję, a potem nie wyrabiam... A słów na wiatr rzucać nie chcę.
Dlatego też - Moniu, obiecuję, że w tym tygodniu żabki do skarpetek Twojego małego Mężczyzny w końcu uszyję :) A Wam na pewno je pokażę. I na pewno nadrobię zaległości w udzielaniu się w blogowym światku :)
Na koniec - skradzione z fb., idealnie oddające mój nastrój po tym weekendzie...
A teraz biegnę spać, by czas do powrotu minął mi szybciej, bo strasznie się za moim M. stęskniłam...
Dobrej nocki!
Od środy rano jestem na szyciowym odwyku, ale nie na odwyku od pomysłów :) Spędzam baaardzo długi weekend u rodziców, którym jakiś czas temu maszynę skonfiskowałam, dlatego będąc tu nie mam szans szyć... Ale mam szansę, żeby przegląda to, co w swojej szafie jeszcze zostawiłam, a co mogłoby zyskać nowe życie. Coś się znajdzie :) Przy okazji zostałam wykorzystana do wszycia wyrwanego rękawa przy kurtce mojego brata, przyszycia guzików do kurtki mojego taty, z babcią umówiłam się już na skracanie spódnic, z mamą na uszycie dla niej sukienki na Boże Narodzenie :) planów szyciowych jest więc trochę. Nie tylko szyciowych. Fryzjersko też jestem wykorzystywana :) ale przecież tu nie o tym.
Jutro do Torunia wracam, z głową i torbą pełną planów - szkoda, że nie dodatkowego czasu... Czasem przez brak asertywności jestem pracą zawalona, bo wszystkim chciałabym pomóc, wszystko zrobić, wszystkim wszystko obiecuję, a potem nie wyrabiam... A słów na wiatr rzucać nie chcę.
Dlatego też - Moniu, obiecuję, że w tym tygodniu żabki do skarpetek Twojego małego Mężczyzny w końcu uszyję :) A Wam na pewno je pokażę. I na pewno nadrobię zaległości w udzielaniu się w blogowym światku :)
Na koniec - skradzione z fb., idealnie oddające mój nastrój po tym weekendzie...
A teraz biegnę spać, by czas do powrotu minął mi szybciej, bo strasznie się za moim M. stęskniłam...
Dobrej nocki!