29 października 2012

Papaverowa sukienka (prawie) skończona

Zanim o sukience... Pomyślałam, że chcąc troszkę poważniej potraktować sprawę bloga, który z pomocą Waszą i Waszych odwiedzin jest dla mnie ogromną motywacją do pracy, podejmowania coraz to trudniejszych wyzwań i powstrzymywania się od rzucenia wszystkiego w ciasny i ciemny kąt, należałoby tu co nieco zmienić. Po pierwsze wygląd - bo to, co jest teraz to żenada :) po drugie może nazwę....? Bo to podobno klucz do sukcesu. Chociaż z drugiej strony większość z tych, co tu zaglądają kojarzą mnie właśnie po tej, która jest... Myślę więc i myślę... A w tym myśleniu i działaniu wspiera mnie mój M, który zajmie się oprawą graficzną :) Reszta zależy ode mnie...

No dobra, a teraz do rzeczy...

Po kilku dniach a wielu godzinach prawie skończyłam papaverową sukienkę. Nie obyło się oczywiście bez problemów, przeróbek i kombinowania... Na sukienkę poświęciłam dwie kupione na lumpie spódnice (około 8 zł.), zamek kryty (2,90 zł), troszkę fizeliny (parę groszy), nici i czas oczywiście :) Zaczęło się od prucia spódnic - tego nie cierpię, ALE jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma :) potem krojenie części sukienki - no i tu pojawił się problem, gdyż dość długie spódnice okazały się jednak za krótkie na sukienkę - stąd też kombinowanie - wymyśliłam sobie serduszko na łączeniu przedniej części sukienki. I co? I żałuję. Chyba to zbyt skomplikowane jak na moje szyciowe początki - w tym miejscu sukienka marszczy się, ciągnie i spłaszcza, czego strasznie nie lubię... Na szczęście na bokach i z tyłu wyszło w porządku, bo to proste szwy tylko. Najpierw zszyłam części przodu, później części tyłu, a następnie ramiona. Odszycia dekoltu i pach wykroiłam sama odrysowując formy od częściowo pozszywanej i rozłożonej na płasko sukienki, a przyszyłam według wskazówek Bożeny (część z Was pewnie już tą metodę zna, dla tej drugiej części podaję LINK do posta i filmiku) - okazało się, że całkiem to łatwe - DZIĘKUJĘ :) Poszywałam boki, przestębnowałam dekolt i pachy i po raz pierwszy na siebie założyłam. Co się okazało...? W talii za dużo, bod biustem za dużo, więc szpilki w rączkę, przypinanie, potem dopasowywanie - jak ja tego nie lubię... Ale podołałam. Na końcu trzeba było podłożyć dół sukienki - zrobiłam ją krótszą niż jest w oryginale i wydaje mi się, że powinna być bardziej wąska. Zrezygnowałam jednak z rozcięcia z tyłu, więc chyba zwężać nie będę, co by wygodniej się nosiło i chodziło..

To gadania byłoby na tyle, teraz zdjęcia...



Teraz troszkę szczegółów: odszycie pach - w jasnym kontrastowym kolorze. Myślę, że źle nie wygląda ;)


Odszycie dekoltu - na szczęście w realu wygląda lepiej :)

 No i to nieszczęsne serduszko... Żałuję, że nie zrobiłam prostego cięcia, byłoby zdecydowanie lepiej...


Może macie pomysł, co z tym zrobić, żeby tak źle nie wyglądało...? Bo ja nie mam pomysłów...

p.s. sukienka PRAWIE skończona, bo myślę o doszyciu podszewki - jasna część prześwituje - czego na szczęście na tych zdjęciach nie widać :)

p.p.s. ze względu na małe przemeblowanie, od tej pory zdjęcia będą robione na tle mojej krzywo ściętej firanki (nie komentujcie tego, proszę ;) póki stała tak kanapa widać nie było :P )

23 października 2012

Prujemy, prujemy i jeszcze raz prujemy

Wyróżnienie od Bezdomnej Szafy i dodanie mojego bloga przez Monikę do jej listy blogów szyciowych sprawiły, że poczułam wewnętrzny obowiązek udowodnienia przed sobą i wszystkimi, którzy tu zaglądają, że wyróżnienia nie zostały mi wręczone bezpodstawnie. Dlatego dziś dopadły mnie wyrzuty sumienia, że nic nie robię, że nie mam pomysłów i w związku z tym że nie będę miała czym się z Wami podzielić.

Przez weekend nie miałam dostępu do maszyny - wyjechałam do rodziców na świętowanie ich 25-tej rocznicy ślubu. Zdecydowanie od hucznej kopii wesela sprzed lat wolę skromną uroczystość w domu rodzinnym, w gronie najbliższych - takie spotkania uwielbiam, bo znakomicie czuję się wśród moich najbliższych :) No i miałam okazję założyć moją nową bluzeczkę :)

Od szycia odciąga mnie również moja praca - odkąd przybyło mi obowiązków, to nawet będąc w domu myślami jestem w pracy (co wcześniej raczej się nie zdarzało - marzenie chyba każdego pracownika). Przytłacza mnie trochę myśl o tym, co mam do zrobienia. A na domiar złego postanowiłam sama przysporzyć sobie dodatkowej pracy, co by również pieniążków troszkę przybyło :) Ale zgodnie z wnioskiem wyciągniętym już wcześniej - chyba w trakcie studiów - im więcej ma się do zrobienia, tym więcej faktycznie jest się w stanie dokonać - trzymam się tego!

Właśnie dlatego, żeby nie zawieść osób we mnie wierzących i żeby zrobić więcej, niż robiłam do tej pory postanowiłam wziąć się do pracy - tzn. do szycia :) Zaczęłam przeglądać na nowo blogi i inne strony o szyciu i poczułam w sobie pasję i pragnienie szycia - choć dziś to tylko prułam i prułam, i prułam...  Pod nożyczki poszła jedna ze spódnic kupiona kiedyś w sh, druga pójdzie jutro, a potem zacznę już szyć i szyć, i szyć... :) A oto co mam w planach:

Zdjęcie (jak zresztą widać) pochodzi z papavero.pl i wykrój również :)

Dobrej nocki!

17 października 2012

Mój mały sukces - burdowa bluzka gotowa :)

Wreszcie! Jest! Skończyłam! Pierwsza bluzka szyta z wykroju burdy! Myślałam, że będzie trudniej, ale wcale tak trudno nie było :) może dlatego, że to model uproszczony, bo bez podszewki? Z podszewką chyba nie byłoby tak źle.

Praca dość przyjemna - strasznie spodobało mi się wyszukiwanie i odrysowywanie wykrojów :) miałam niezłą frajdę, bo moja matematyczna natura lubi różnego rodzaju zadania, łamigłówki, zagadki ;) Potem przyszło wycinanie elementów wykroju z materiału - tu troszkę mniej przyjemnie, bo chyba nożyczki mam jeszcze nie takie jak trzeba, mimo że kupując je myślałam, że będą ok. Zszywanie części przodu, tyłu i baskinki - czysta przyjemność :) materiał miałam dość sztywny i dość łatwo się prujący, więc mimo, że w opisie szycia takiej informacji nie było, to materiał obrzuciłam z pomocą mojej przecudownej stopki, o której już TU wspominałam. Tak więc zszyłam zakładki, doszyłam baskinkę, zszyłam przód z tyłem (początkowo bez zamka, bo go nie kupiłam ;)) i zafastrygowałam ramiona. Po wstępnej przymiarce okazało się, że jest ZA DUŻA... Czyli Burdowa rozmiarówka myli się co do mnie :) Lepiej jednak, że bluzka okazała się za duża, bo ze zbyt małą nic bym już raczej nie zrobiła, a tak - sprułam, obcięłam i mogłam działać dalej (brzmi to dość prosto i przyjemnie, ale tak nie było)... Dzięki licznym poradom na blogach, na papavero i Youtube dowiedziałam się, co zrobić z odszyciami, więc wyszły całkiem ładnie :) Największą zmorą były dla mnie rękawki, podłożenie baskinki też, bo nie wyszło idealnie... Zmodyfikowałam troszkę zakładki pod biustem, bo przy oryginalnych wyglądałam płasko jak deska, ale za to teraz troszkę się tam co nieco ciągnie - ale w nosie z tym. Z końcowego efektu jestem zadowolona i to chyba najważniejsze :)

Poprosiłam M o pstryknięcie fotek - mimo późnej pory poradziliśmy sobie z kiepskim światłem odbijając flasha lusterkiem :) śmiesznie troszkę. Po wykonaniu dokumentacji "po" bluzka trafiła do pralki na spieranie ołówka :)

Na tyle pisania, teraz prezentacja, na mnie oczywiście :)





I ostatnie z troszkę kiepskim oświetleniem ;)

Na koniec mojego posta chciałabym z całego serca podziękować Bezdomnej Szafie za wyróżnienie. Bardzo miło mi się zrobiło, gdy przeczytałam o swoim blogu, że jest on obiecujący :)  Ten wpis dał mi tak niesamowitego kopa do pracy i aktualizowania bloga jak chyba jeszcze nigdy nic :) Mam nadzieję, że mój odwieczny słomiany zapał zniknie tym razem na długo, o ile nie na zawsze. Dzięki takim blogerkom właśnie zostałam zarażona pasją tworzenia i mam nadzieję, że na długo ta pasja we mnie zostanie. No i zabieram babeczkę, którą dostałam :)


Życzę Wam wszystkim miłego oglądania i spokojnego wieczoru :)

16 października 2012

Przeogromna radość mnie ogarnia...

... bo moje burdowa bluzka z baskinką jest niemal gotowa :) Zostało tylko podłożenie dołu i już można śmigać do pracy :) Zdjęcia jutro!

Dobrej nocki!

15 października 2012

Z ostatniej chwili :)

Burdowa bluzka z baskinką w fazie produkcji:


No musiałam się pochwalić, mimo że nie jest skończona :) Pierwszy raz szyję z burdowych wykrojów. W ogóle z jakichkolwiek wykrojów :) Jestem niesamowicie zadowolona z dotychczasowych efektów, tylko rozmiar nie ten - ale da się zmniejszyć. Mam nadzieję, że jutro skończę :)

14 października 2012

Recenzja stopki i kolejna spódnica

Witajcie!

Chciałabym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat jednej ze stopek, którą jakiś czas temu kupiłam (a o czym pisałam TU), ale może od początku.

Jakiś czas temu, w pewien piękny piątek, wybrałam się na toruńską starówkę w celu zakupienia węgielków do shishy, ale mając w sumie sporo czasu postanowiłam odwiedzić kilka mieszczących się niedaleko second handów. Efekty widać na zdjęciu poniżej:


Są to cztery spódnice w rozmiarach większych niż mój :) Grzebiąc w tych wszystkich ciuchach i szukając czegoś, co może mi się przydać sugerowałam się materiałem. Zależało mi, żeby nie był rozciągliwy, bo przecież dopiero się uczę, no i musiałby być odpowiedni na tę i następną, zbliżającą się wielkimi krokami porę roku. Za wszystkie cztery zapłaciłam 15 zł., więc w sumie niedużo :) Pakując do torby już miałam plan, co z nich zrobię. Odstawiając na bok plany z czarną sukienką zabrałam się do szycia. Na pierwszy ogień czerwona spódnica z podszewką. Okazało się, że w pasie jest na mnie akurat, więc tu nie musiałam niczego poprawiać. Wymieniłam jedynie zwykły zamek na zamek kryty (niestety nowo zakupiona stopka do zamków krytych nie spełnia moich oczekiwań, dlatego będę szukać lepszej). Spódnicę skróciłam, obrzucając brzegi zwykłym zygzakiem (bo ściegu owerlokowego mój staruszek Łucznik nie ma) i zwęziłam. Przy obrzucaniu zwłaszcza podszewki - cienkiej, śliskiej, delikatnej tkaniny - niesamowicie pomogła mi stopka do ściegu owerlokowego.

Na zdjęciach niżej jest stopka pokazana w trakcie szycia. Białymi strzałkami zaznaczony jest specjalny bolec, który zapobiega ściąganiu się ściegu, natomiast zielonymi strzałkami zaznaczyłam taki języczek, dzięki któremu materiał jest szyty dokładnie przy brzegu ni nie przesuwa się.



Stopka okazała się swojego rodzaju wybawianiem przy obrzucaniu brzegów. Dzięki niej jakoś to wszystko wygląda, zresztą zobaczcie sami.
Tu jest podszewka obrzucana z pomocą tej stopki:


A tu po obrzuceniu ze stopką uniwersalną:


I porównanie obu ściegów:


Prawda, że jest różnica? :) Już uwielbiam tą stopkę :)

No i na szybko - spódnica przed:


I zdjęcia po :)


Miała być jeszcze baskinka, ale materiału za mało zostało :(

p.s Wybaczcie jakość, ale fotografa brak ;)


9 października 2012

Motylowy projekt zakończony

Witajcie!

Chciałam zaprezentować Wam moją motylową ścianę :) O projekcie wspominałam troszkę TU. Pomysł znaleziony na www.zszywka.pl (odkąd natknęłam się na tę stronę jestem uzależniona i przez ogrom świetnych pomysłów, które pragnę zrealizować czuję się oszołomiona). Motyle można oczywiście kupić gotowe na Allegro, ale jak już jedna z Was pięknie powiedziała - nie sztuką jest coś kupić. Wybrałam się więc do papierniczego, kupiłam czarny brystol, wyszukałam w internecie odpowiedni model motyla, wyciągnęłam ołówek, nożyczki i zaczęłam działać :) Wycinanie było dość żmudne z racji niewielkiego rozmiaru motylków i mega - niewygodnych nożyczek, od których w końcu nabawiłam się odcisku na kciuku. Następnie motyle odleżały swoje, zanim natchnęła mnie wena tworzenia :) Najpierw intensywnie myślałam, jakby tu w najprostszy sposób nakreślić sobie kontury motyla-giganta. Wpadłam na pomysł, żeby rzucić na ścianę cień (rysowanie odpadało, trzeba by było ścierać to potem). Zajrzałam do szafki, wyciągnęłam pokala, ustawiłam go do góry nogami, potem talerzyk, potem znów szklanka do góry nogami i klips reklamujący jakiś bank przywieziony kiedyś z targów pracy. Do klipsa przypięłam motyla, za nim ustawiłam lampkę i jest! Piękny duży motyl na ścianie - a właściwie jego cień. Wzięłam więc wtedy plastelinę w dłoń i zaczęłam lepić i przyklejać :) Motyl, którego stworzyłam to jednak nie było to - jakiś taki grzeczny, ułożony, idealny wręcz. Coś w nim zupełnie nie grało. Mój M popatrzył, zastanowił się i rzucił: "Ściągaj je, robimy od nowa". No i zaczęło się odklejanie, a potem przyklejanie na nowo. Ostateczny efekt to dzieło w głównej mierze mojego M :) przyznaję - jemu wyszło to zdecydowanie lepiej niż mnie. No ale może gadania już dość - teraz efekty:





P.S. Na zdjęciach z bliska widać pozostałości plasteliny, której na początku odklejać nam się nie chciało... :)

4 października 2012

Przymusowa przerwa

Chciałam dziś szyć - się nie da. Dostałam od mojego M kategoryczny zakaz wychodzenia z łóżka. Powód? Gorączka, katar, kaszel, czyli CHOROBA. Do pracy niestety iść jutro muszę, więc do zakazu się zastosuję mimo, że aż mnie rączki swędzą, żeby SZYĆ. Miała być gotowa na dziś sukienka, ale nic z tego. Leżąc w łóżku muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie, ale co można robić siedząc w łóżku..? Nie przewidziałam takiej konieczności, więc książki żadnej pod ręką nie mam. A może mam? Nie, nie chce mi się czytać. Oglądam jakieś głupie seriale, no i piszę - jak widać :)

Sukienka...? Dostałam. Czarna, bez ramiączek, dopasowana. Jednak od dłuższego czasu marzy mi się troszkę inna. Postanowiłam więc ją przerobić. Nie jest nowa, więc żal nie było. A tak wyglądała, zanim się za nią zabrałam ;)



Na drugim zdjęciu widać moje malunki, po których pewnie domyślicie się, co kombinuję :)

Mam nadzieję, że szybko uda mi się skończyć pracę nad tą małą czarną :)

A w międzyczasie do postu z łososiową spódniczką dodałam jej zdjęcie przed :) zapraszam i czekam na Wasze opinie :)


Miłego wieczorku!

1 października 2012

MONAfakturowe zakupy internetowe - stopki

Dziś troszkę o zakupach. Sprzętowych oczywiście :) Wspominałam w poprzednim poście o stopce do wszywania zamków, która podczas szycia uległa zniszczeniu... Długo szperałam w internecie, długo szukałam stopki odpowiedniej do mojej maszyny. Z racji tego, że maszyna stara, to bardzo trudno było tą stopkę znaleźć. Ale od początku. Moja maszyna to staaaary Łucznik 877 (jeden z typów 800, gdyby kiedyś było to komuś potrzebne) i wygląda tak:




Moi rodzice dostali go w prezencie ślubnym równe 25 lat temu, a służy wiernie do dziś i zupełnie nie mam mu nic do zarzucenia - nie ma to jak sprzęt z tamtych lat - nieśmiertelny :)

W moich planach szyciowych pierwsze były spódniczki, z racji swojej szyciowej prostoty. Takie spódniczki najlepiej wyglądają z zamkiem krytym, więc zaplanowałam sobie, że kupię specjalną stopkę. W największej pasmanterii na toruńskiej Starówce (wybór tam jest naprawdę przeogromny) miałam do wyboru dwie stopki - jedną, plastikową za 15 zł., drugą metalową za 43 zł. Umawiając się z panią zza tzw. "lady", że jeśli nie będzie pasować, to można zawsze wymienić wybrałam tą tańszą (wiem, wiem - mój M też mi zawsze powtarza, że lepiej kupić porządne a raz niż przepłacać dwa razy za produkt niższej jakości, ale kupiłam...). A oto ta stopka (zdjęcie pobrane ze strony okazje.info.pl):

Pasowała, a owszem, ale po wszyciu jednego zamka pękła. M wykrakał, ale podwójnie. Po pękniętej stopce kupiłam metalową na allegro:




Okazało się, że nie pasuje do mojej maszyny, bo jest zbyt wysoka. Miałam ją zwrócić, ale nie zwróciłam - za długo zwlekałam z wysyłką, teraz to już pewnie tamten sprzedający nie przyjmie jej z powrotem. Może ktoś z Was jest zainteresowany? Chętnie odstąpię tą stopkę, oczywiście za cenę niższą niż na allegro :) Drugi raz więc wyrzuciłam pieniądze w błoto. Ehhh.... 

Po tym zakupie zaczęłam szperać w internecie, szperać i szukać, czytać i oglądać, mierzyć i porównywać i w końcu znalazłam!!! Jupi!!! Bardzo popularny jest system Matic - czyli zatrzaskowy system szybkiej wymiany stopek. Musiałam kupić uchwyt stopki (do mojego Łucznika typu 800 pasuje typ niski). Uchwyt wygląda tak:


Do uchwytu dokupujemy teraz stopki, np. do wszywania zamków krytych...



... do ściegu owerlokowego, również do obrzucania zwykłym ściegiem zygzakowym....


... i do obrębiania...



i wiele, wiele innych. Na dziś poprzestanę na tych trzech, których jak sądzę używać będę najczęściej. Jeśli szycie mnie wciągnie na tyle, żeby myśleć o poszerzaniu szyciowego asortymentu, to oczywiście nie omieszkam zakupić kolejnych stopek ułatwiających (s)życie :)

Oprócz zestawu stopkowego kupiłam też trzymaki do szpulek, które zgubiłam bawiąc się w dzieciństwie tą maszyną :)


No i to chyba na tyle zakupów (chociaż zdania od "no" zaczynać się nie powinno, to ja pozwolę sobie czasem złamać tą zasadę ;) ). Wszystko kupowałam na allegro, u tego samego sprzedawcy, który okazał się uczciwym człowiekiem, błyskawicznie wysyłającym paczuszki - kliknęłam na "Kup teraz" w środę wieczorem, a w piątek mała paczuszka czekała w skrzynce na listy :) W piątkowy wieczór miałam gości, w sobotę wyjechaliśmy z M i paczką znajomych do leśniczówki, wróciłam wczoraj wieczorem. Nie miałam więc okazji sprawdzić jak się sprawują nowe stopki, ale nie omieszkam spróbować ich i swoich sił w najbliższym czasie.

Na dziś może już koniec, wytrwałości życzę tym, którzy w ogóle zaczęli to czytać :)

Dobrej nocki!



Edit
04.10.2012

Jak zwykle zapomniałam czegoś dopisać.
Chciałam pokazać Wam jeszcze jak wygląda jedna ze stopek zamocowana na uchwycie (ja niestety szukając odpowiedniego wyposażenia nigdzie nie znalazłam takiego zdjęcia, dlatego pomyślałam, że się przyda).

Tu stopka zamocowana na uchwycie:


 Tu już zamocowana do maszyny:



Dla porównania oryginalna stopka do mojego Łucznika:


Teraz w końcu post jest pełen :)