31 stycznia 2017

Krata do kwadratu

Szukając pomysłu na sukienkę wigilijną natrafiłam w internecie na zdjęcie przecudnej sukienki w szkocką kratę, ale nie taką typową czerwoną, ale w formie delikatnych kolorowych paseczków na ciemnogranatowym tle. Zapragnęłam ją mieć! I tak, "zapragnęłam" to najlepiej pasujące tu słowo :)

Sukienka w oryginale miała dopasowaną górę, bombkowy dół, rękawki 3/4 i była krótka :) Dokładnie takiego gotowego wykroju nie znalazłam, a że ani doświadczenia, ani czasu na eksperymenty z własną formą nie miałam, postanowiłam nie ryzykować. Z kolei tkanina, którą znalazłam nie ma ani grama elastanu, więc tym bardziej od pierwotnego założenia musiałam odstąpić. Podjęłam więc wyzwanie uszycia sukienki o kroju, w którym nigdy dobrze się nie czułam, ale do którego wzdychałam oglądając tego typu kiecki na innych blogach. Przed Wigilią zdążyłam ją jedynie skroić, i to też nie wszystkie elementy :) Dokończyłam za to na spokojnie po świętach, no i po pierwszych próbach mogę śmiało stwierdzić, że jednak dobrze się w niej czuję! Jakież to było miłe zaskoczenie, gdy projekt skazany z góry na niepowodzenie zakończył się jednak powodzeniem :) No i pierwsza moja przygoda z kratą i spasowywaniem wzoru również :)

Poduszki widoczne na kanapie też sama uszyłam - dwustronne (z jednej strony kratka czerwona, z drugiej granatowa), zapinane na rzep. Tu dopasowywaniem wzoru w ogóle się nie przejęłam, poszłam na żywioł nie myśląc o tym zupełnie, a teraz  mi za to wstyd ;) Kiedyś je zmienię :)






Podsumowanie:
Model: 121 z Burdy 1/2014, skrócony, bez kieszeni w szwach bocznych
Rozmiar:34
Materiał: tkanina poliestrowa bez elastanu, podszewka elastyczna (miałam akurat na stanie)
Ilość materiału: około 1,2-1,3 mb tkaniny wierzchniej, około 0,8 mb podszewki (w rękawach podszewki nie ma)
Wykorzystane maszyny i akcesoria: Domowa maszyna do szycia, overlock, nici poliestrowe, zamek kryty wszyty jak zwykły

Ekonomia szycia:
Tkanina - koszt 1 mb nie przekroczył 30 zł (dokładnie nie pamiętam), podszewka 14 zł / 1 mb, zamek kryty wyciągnięty z zapasów.

Wnioski i odczucia:
Z taką dokładnością kratę szyłam po raz pierwszy. Jeden bok prułam jeden raz, a i tak nie dopasowałam go pod pachą tak, jak być powinno. Jeśli mi wystarczy cierpliwości, to spruję kiedyś jeszcze raz i poprawię :) Jako zapięcie przygotowałam sobie zamek kryty, jednak stwierdziłam, że pod kątem dopasowania kratki nie jest to najprostsze rozwiązanie. Wszyłam go więc jak zamek zwykły - zszyłam tył po całości na maszynie, w miejscu, gdzie miał być zamek najdłuższym ściegiem. Rozprasowałam i przyszyłam w tym miejscu zamek, po czym na jego długości szew rozprułam. Wszystko fajnie, ale ile ja się namęczyłam z wszywaniem w tym miejscu podszewki! A i tak wykończenie przy dekolcie pozostawia wieeeele do  życzenia. W przypadku zamka krytego wszywanego normalnie sprawa jest banalnie prosta, ale tu miałam pod górkę. Tym bardziej, że internet na ten temat milczy. Macie jakieś sposoby na wszywanie zamka zwykłego i podszewki? Będę wdzięczna za każdą radę!


Pozdrawiam!

14 stycznia 2017

Szaraczek

W ostatnim czasie ogromną popularność zyskały torebki-worki, w różnych kolorach, z różnych materiałów. I mnie taka torebka wpadła w oko. Pewnie mogłabym dostać taką za niewielkie pieniądze, ale zdecydowanie większą satysfakcję niż kupno daje jej... uszycie :)

Nigdy wcześniej nie szyłam torebki. Kiedyś, jeszcze w dzieciństwie, moja chrzestna nauczyła mnie szydełkować i zrobiłam sobie na szydełku, które zresztą od niej dostałam, torebkę z dużą klapką i długim paskiem, do noszenia na ramieniu. Do tego miała na klapce jakieś ozdoby, chociaż dziś już ich nie pamiętam. Dumna byłam, a co! Ale na tyle byłoby moich przygód z torebkami. Tym razem wskoczyłam na wyższy level :) Kiedy dostatecznie nakręciłam się na ten model, postanowiłam go uszyć zamiast kupować. Tym bardziej, że w zapasach mam dużo jasnoszarej alkantary, którą kiedyś kupiłam z myślą o pokrowcach na fotele i kanapę (fotele się doczekały, ale kanapy się pozbyliśmy i zapas został). Zaczęłam przeszukiwać internet, bo wizję miałam, ale jak zawsze zanim wizję zrealizuję, targają mną wątpliwości, czy aby na pewno to, co sobie wymyśliłam i wymarzyłam będzie odpowiednie i nie okaże się marnotrawieniem czasu i materiałów. Przyznaję - to jest najczęstszy powód, dla którego szycie odkładam czasem w nieskończoność. Tym razem potrzeba posiadania nowej torebki zmobilizowała mnie do działania. Znalazłam ciekawy tutorial, który zdecydowanie pomógł mi w szyciu. Niestety biorąc pod uwagę to, że większość moich zimowych ubrań i butów mam w ciemnych kolorach, niekomfortowo czuję się z tak jasną torebką, więc czeka na wiosnę :)








Podsumowanie:
Model: torebka szyta według tego tutorialu, uzupełniona o podszewkę z kieszonkami
Rozmiar: powiększony o 10 cm z każdej strony
Materiał: alkantara/alcantra (różnie nazywana-poprawcie mnie, jeśli źle ją nazywam), podszewka - bawełniana
Ilość materiału: tym razem jej nie kontrolowałam
Wykorzystane maszyny i akcesoria: Domowa maszyna do szycia, overlock, nici poliestrowe, zamek zwykły, nity oczkowe Prym 11mm, klamra

Ekonomia szycia:
Alkantara, podszewka i zamek wyciągnięte z zapasów. Alkantarę kupowałam po 16 zł/1 mb. Nity oczkowe to koszt 27 zł plus wysyłka, ceny klamry nie pamiętam.

Wnioski:
Mój Łucznik generalnie dał sobie radę, pomijając przypadki zszywania 6-ciu lub nawet 8-miu warstw tkaniny, gdzie pomagałam sobie kręcąc pokrętłem ręcznie lub szyjąc ręcznie igłą. Nity oczkowe przytwierdzaliśmy razem z Mateuszem, przy czym pierwsze zamocowaliśmy ładniejszą stroną do środka i tak niestety musiały zostać przytwierdzone wszystkie ;) przy okazji zepsuliśmy narzędzie do ich mocowania - rozpadło się na części po uderzeniu młotkiem :) Brak mi pomysłu na wykończenie końcówki paska, więc póki co jest na surowo. Szycie torebki zakończyło się powodzeniem i moim zadowoleniem. No i mam ochotę na więcej!

8 stycznia 2017

Chabrowa świadkowa

Kochani, powoli do Was wracam! Nowy Rok, nowa, mroźna i słoneczna aura i ciągle zaglądający na bloga i fanpage'a czytelnicy zmieniają nastawienie o 180 stopni - aż chce się żyć i działać :)
Odkąd ostatni raz pojawiłam się tu, zdecydowanie rzadziej szyłam - wiele rzeczy się na to złożyło: późne powroty z pracy, wieczna ciemność, deszczowa przygnębiająca pogoda, brak chęci i pomysłów. Wiele razy obiecywałam sobie, że od jutra, że siadam i działam, ale żadnej z tych obietnic nie dotrzymywałam. Tak naprawdę zmiana nastawienia zaczęła się od uporządkowania przestrzeni do szycia i przechowywania rzeczy, o czym więcej napiszę może innym razem.
Dziś natomiast chcę pokazać Wam kolejną sukienkę świadkowej - już trzecią :) Pierwsze dwie były typowymi sukienkami wieczorowymi (możecie je obejrzeć TU i TU), więc na co dzień zupełnie się nie nadają. Tym razem chciałam uszyć taką, którą spokojnie będę mogła założyć do pracy, czy na rodzinną uroczystość. Powstała więc sukienka w formie przeze mnie uwielbianej, czyli prosta, ołówkowa. Spośród innych wyróżnia się jedynie kolorem i ciekawymi cięciami na przodzie. Teraz czekam z niecierpliwością na cieplejsze dni i możliwość włożenia na stopy szpilek :)




 Te czarne rurki w tle to karnisze czekające na montaż ;)


Podsumowanie:
Model: 105 z Burdy 10/2016, skrócony
Rozmiar: 17
Materiał: tkanina barbie (ostatnio moja ulubiona), podszewka - elastyczna wiskozowa
Ilość materiału: 1 mb tkaniny wierzchniej, nieco mniej podszewki
Wykorzystane maszyny i akcesoria: Domowa maszyna do szycia, overlock, nici poliestrowe, zamek kryty 

Ekonomia szycia:
Tkanina barbie - 30 zł / 1 mb, podszewka 14 zł / 1 mb, zamek kryty wyciągnięty z zapasów.

Aktualnie szyje się sukienka w kratkę, do finishu niedaleko!
Pozdrawiam!