24 października 2016

Pierwszotańcowa

16 lipca tego roku przestałam być narzeczoną, a stałam się żoną najcudowniejszego faceta, jakiego znam :) W związku z tym dniem wiele się działo - mnóstwo przygotowań, spraw do przemyślenia i dopięcia, żeby w końcu przeżyć cudowne chwile i wspomnieniami ogrzewać serce :) Każdy, kto ma swój ślub już za sobą wie, jakie to uczucie :) Każda i każdy z nas pragnie, żeby ten dzień był wyjątkowy, żeby zapadł głęboko w pamięci nie tylko naszej, ale i bliskich nam osób, z którymi tego dnia dzielimy się swoim szczęściem. Dlatego chcemy, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. W naszym przypadku kilka rzeczy nie poszło dokładnie tak, jak chcieliśmy, ale zupełnie się tym nie przejmowaliśmy, tylko czerpaliśmy z tego dnia tyle, ile się dało :) Jednym z ważnych aspektów przyjęcia weselnego jest pierwszy taniec młodej pary. Nad wyborem utworu nie zastanawialiśmy się długo, bo mamy "swoją" piosenkę. Problemem było to, że to piosenka reggae, przy której niełatwo się po prostu bujać ;) - link na końcu posta. Zdecydowaliśmy się więc pójść na kilka indywidualnych lekcji tańca - jak się okazało wbrew pozorom idealnie do tego utworu pasującej SALSY :) A salsa i długa ślubna suknia to zdecydowanie nieudane połączenie. Wbrew zszokowanej moją decyzją mamie długą suknię postanowiłam na czas pierwszego tańca zmienić. Na początku pomysł miałam na sukienkę zupełnie inny, ale na końcowym etapie szycia stwierdziłam, że nie tak to sobie wyobrażałam i że nie ma mowy, żebym w niej wystąpiła. Na ostatnią chwilę zmieniłam koncepcję i prułam, przerabiałam, aż uzyskałam to, co widzicie teraz. Ostatecznie postarałam się, żeby góra sukienki była jak najbardziej podobna do sukni ślubnej (tej nie szyłam, bo swój ideał znalazłam w jednym z toruńskich salonów), a dół powstał z koła, które pięknie falowało w tańcu. Wśród gości byli tacy, którzy myśleli, że moja ślubna jest odpinana, czyli cel upodobnienia ich dwóch został osiągnięty :)

Ps. Bez obaw - pod sukienką miałam krótkie białe spodenki :)

Tu z mężem:





I z bratem - moim świadkiem na medal :D



Podsumowanie:
Model: góra to 112 z Burdy 6/2016 z modyfikacjami, dół z pełnego koła
Rozmiar: 34 - mocno dopasowany (taki miał być)
Materiał: tkanina barbie (ostatnio moja ulubiona), podszewka - elastyczna wiskozowa
Ilość materiału: 1,5 mb tkaniny wierzchniej, 1 mb podszewki
Wykorzystane maszyny i akcesoria: Domowa maszyna do szycia, overlock, nici poliestrowe, zamek kryty, dwa tęczowe guziczki
Ekonomia szycia:
Tkanina barbie - 30 zł / 1 mb, podszewka 14 zł / 1 mb, zamek kryty wyciągnięty z zapasów, guziczki perełki - 1 zł za sztukę. 

A oto moja suknia ślubna - sądziłam, że historie o łzach kręcących się w oku na widok tej wymarzonej to mit, ale na własnej skórze przekonałam się, że to jest możliwe ;)



Pierwszotańcowy utwór:


A dla tych z Was, które nie mają dość lub które mają niedosyt mam klip zrobiony przez najlepszą ekipę video :) Tym miłym dla mnie wspomnieniem kończę ten przydługi post i planuję kolejny, bo nie próżnowałam i mam co pokazywać!

5 października 2016

Overlock Singer 14sh754 - subiektywna recenzja

Witajcie po dłuższej przerwie!
Wracam, bo jak pewnie większość z Was wie, od poniedziałku 10 października w Lidlu znów pojawić się ma overlock Singer 14sh754 w zawrotnej cenie 599,00 zł :) Celowo piszę tu "zawrotnej", bo kiedy ostatnimi czasy poszukiwałyśmy z koleżanką tego overlocka, to owszem znalazłyśmy w jednym sklepie z RTV i AGD za cenę DWUKROTNIE wyższą! Sądzę, że o ile w czasie, kiedy ja kupowałam swój egzemplarz nie było zbyt wielu osób nim zainteresowanych, o tyle teraz mam wrażenie, że towar stał się towarem pożądanym ;) Postanowiłam więc napisać co nieco o moich odczuciach po ponad dwóch i pół roku użytkowania. Od razu uprzedzam, że zdjęć jest sporo.

Post nie ma na celu nakłonić Was do kupna tego modelu overlocka, a jedynie przedstawić moją subiektywną ocenę sprzętu, na którym szyję już jakiś czas.


Jestem totalną amatorką, więc sprzęt na którym szyję też nie jest profesjonalny. Na początku swojej przygody z szyciem używałam starego niemal 30-letniego Łucznika (porządny sprzęt działa do dziś), ale jego funkcje i wahania nastrojów objawiające się przepuszczaniem ściegu skończyły się kupnem nowego Łucznika, przez wszystkich bardzo krytykowanego. Na jego temat dziś nie będę się rozpisywać, powiem tylko, że szyję na nim na własne potrzeby od 4 lat. Szybko jednak zaczęło mi czegoś w tym szyciu brakować. Przypadkiem trafiłam na pokazywanego tutaj Singera, który w Lidlu w ilości ładnych kilku sztuk leżał chyba miesiąc. Kupiłam mimo, iż nie planowałam i nie miałam na niego odłożonego nawet grosza. Dziś uważam, że to była dobra decyzja.

Pierwsza ważna dla mnie cecha to nawlekanie nici (wszak od tego szycie zaczynamy) - bardzo (żeby nie powiedzieć bajecznie) proste. Jak możecie zobaczyć na kolejnych zdjęciach wszystkie nici, pokrętła naprężenia i miejsca, przez które nici mają biec są oznaczone kolorami. Wewnątrz maszyny mamy rysunki, jak to nawlekanie powinno przebiegać i która nić po przeszyciu pojawi się na wierzchu, a która na spodzie materiału. Nawet jeśli na początku będzie to dla Was niezrozumiałe, to po dosłownie kilku razach z instrukcją w ręku, więcej jej do tego celu nie będziecie potrzebować.




Kolejną świetną funkcją jest zmiana nici poprzez dowiązywanie (od razu mówię, że nie wiem, czy w innych maszynach też jest to możliwe, bo nigdy na innej nie szyłam). O ile w przypadku nawlekania igieł nie jest ono tak bardzo potrzebne, o tyle zmiana nici na chwytaczach jest znacznie ułatwiona. Nie czarujmy się - nawet jeśli wszystko jest świetnie wytłumaczone, rozrysowane i macie za sobą kilka/kilkadziesiąt nawlekań chwytaczy, to zawsze będzie to zajmowało więcej czasu niż po prostu przeciągnięcie dowiązanej nitki :) O ile nici jakimś cudem mi się nie splączą i nie pozrywają (zdarza się to rzadko), to ZAWSZE w ten sposób zmieniam nici na chwytaczach. Poniżej macie zdjęcie strony z instrukcji z wyjaśnieniem, o co w tym dowiązywaniu chodzi.


To, co rzadziej możemy w przypadku overlocków spotkać, to wolne ramię. W tej maszynie nie jest ono może najwygodniejsze i wąski rękawek się nie zmieści, ale przy szyciu nogawek od spodni, czy innych tego typu elementów przydaje się bardzo. Z to ma u mnie duży plus :) Zdejmowany element jest jednocześnie schowkiem na akcesoria.


Overlock ma też regulację szerokości ściegu (regulacja czarnym pokrętłem) i możliwość szycia mereżką (biały suwak), którą już testowałam i jestem zachwycona! Przydaje się zwłaszcza w przypadku bardzo cienkich tkanin, kiedy podwijanie brzegów może sprawiać problem.


Tu macie zdjęcie (niestety z telefonu) mereżki wykonanej na Singerze:


Na kolejnym zdjęciu widzicie (od góry) pokrętło regulacji długości ściegu, koło ręczne, regulator transportu różnicowego (odpowiedzialnego za odpowiednie naciąganie/marszczenie materiału), no i oczywiście włącznik maszyny i oświetlenia (fajne, jasne, niebieskawe światło).


Standardowo też mamy tu teleskopowy prowadnik nici i uchwyt, dzięki któremu można łatwo overlocka przenieść.


Do maszyny dołączona jest fajna, przejrzysta instrukcja w języku polskim. Dla osób, które po raz pierwszy mają styczność z overlockiem wytłumaczono z użyciem obrazków/zdjęć, jak nawlekać nici, jak rozwiązać problem nieodpowiedniego naprężenia, jak wyglądają ściegi 2-, 3- i 4-nitkowe, tricki w szyciu overlockiem i wiele innych :)





Oprócz instrukcji mamy w komplecie zestaw igieł (o ile dobrze pamiętam to są dwie), śrubokręt pomocny przy zmianie igieł, pinceta (pisownia z instrukcji), która przydaje się przy nawlekaniu nici na chwytacze oraz konwertor, który w teorii służy do regulacji górnego chwytacza, a w praktyce to nie do końca wiem, bo go nie używałam :)

Jako amatorka od tego overlocka nie wymagałam zbyt wiele - zależało mi na ładnym obrzucaniu brzegów z jednoczesnym ich rówym przycinaniem, na ułatwieniu szycia dzianin i ogólnym usprawnieniu szycia, no i na te moje małe potrzeby Singer jest wystarczający, a uwierzcie mi, szyłam na nim różne materiały - i cieńsze, i grubsze i póki co nie było żadnego, z którym by sobie nie poradził (albo za mało szyję;)) wszystko tutaj zależy też oczywiście od igieł odpowiedniej grubości :)
Faktem jest, że to dość głośna maszyna. Czy wolna, czy szybka to trudno mi określić, gdyż nie szyłam na żadnym innym overlocku. Póki co (tfu tfu!), od dwóch i pół roku nie mam z nim żadnych problemów, a wręcz odwrotnie - same korzyści w postaci szybszej pracy. To, czego po dłuższym użytkowaniu mi brakuje, to ściegu drabinkowego - podkładanie dzianin podwójną igłą na domowej maszynie do przyjemności nie należy. ALE biorąc pod uwagę cenę i to, jak zmieniło się moje szycie po kupnie overlocka sprawia, że nie żałuję nawet złotówki wydanej na niego :)

To, co mieliście okazję przeczytać (o ile dobrnęliście do końca) jest moją subiektywną opinią, opinią amatora, który na overlocku szyje długo, ale tylko dla siebie.

Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, na które nie znajdziecie tu odpowiedzi, pytajcie w komentarzach :)

Na dziś do tyle. Do następnego! :)))